Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/184: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 4: Linia 4:
{{tab}}Oh! ja także...<br>
{{tab}}Oh! ja także...<br>
{{tab}}Najpierw oddałem jej wspomnienie umarłego brata — wciągnęła je z pocałunkiem, rozwiała na słowa.<br>
{{tab}}Najpierw oddałem jej wspomnienie umarłego brata — wciągnęła je z pocałunkiem, rozwiała na słowa.<br>
{{tab}}Potem oddałem jej, wszystkie moje upodobania. — Przestałem kochać kwiaty, ona je lubić zaczęła — na jej głowie, przy jej boku — we wszystkich wazonach etruskich, wszędzie pełno było kwiatów, a mnie radość upajała, że straciwszy, jej rzuciłem choć jednę przyjemność w życiu. Któregoś dnia wystarałem się dla niej fuksji, prześlicznego kwiatka, co swojemi dzwoneczkami jak krwawemi łzami płacze. — Aspazja zerwała pełniejsze gałązki — pieściła je — pocieszała niby ludzkie zasmucone serce — potem zwiędły w jej ręku — wyrzuciła przez okno — potem na trzeci dzień i fuksja zwiędła w doniczce i znów ją wyrzucić kazała — a gdym pytał zasmucony, czemu ona już nie żyje?<br>
{{tab}}Potem oddałem jej wszystkie moje upodobania. — Przestałem kochać kwiaty, ona je lubić zaczęła — na jej głowie, przy jej boku — we wszystkich wazonach etruskich, wszędzie pełno było kwiatów, a mnie radość upajała, że straciwszy, jej rzuciłem choć jednę przyjemność w życiu. Któregoś dnia wystarałem się dla niej fuksji, prześlicznego kwiatka, co swojemi dzwoneczkami jak krwawemi łzami płacze. — Aspazja zerwała pełniejsze gałązki — pieściła je — pocieszała niby ludzkie zasmucone serce — potem zwiędły w jej ręku — wyrzuciła przez okno — potem na trzeci dzień i fuksja zwiędła w doniczce i znów ją wyrzucić kazała — a gdym pytał zasmucony, czemu ona już nie żyje?<br>