Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/189: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
ostatecznych chwyta się środków i potem dziwi się, że takie walki przetrwał, takie góry porzucał, a tu nowe łby odrastają hydrze i o nowe gruzy potrąca się jego noga. — Więc też ślepa jakaś wściekłość go opanowywa — instynktownie tłucze pięściami na wszystkie strony — a czy to rozbije, co mu najdroższem — czy w własną głowę uderzy — czy w kodeks prawny, on już nie dba o to, byle sobie ulżyć choć na jedno odetchnienie, byle przestać cierpieć choć przez czas ruchu zegarowego wahadła. — Otóż, jako wam rzekłem, ja byłem w tej chwili właśnie choroby nieszczęścia. — Siedzieliśmy przy wspaniałej uczcie — stół uginał się od sreber, złota, kryształów — błękitne płomyki tlejącego ponczu tu i ówdzie migały jak potępione duszyczki — a czarnemi dziobami lamp z żelaza, ulanych na herkulańskie<ref>Herkulanum, starożytne miasteczko rzymskie, zalane lawą Wezuwjusza i odkopane po dwóch tysiącach blisko lat.</ref> wzory, tryskała jasność rażąca i czerwonawa. Niewiele nas było osób: — ona, ja i ktoś trzeci. — Ona go wzięła za rękę — swoją czarą o puhar jego trąciła — a on się pochylił i dotknął „ustami brzegów tej czary w miejscu, w którem ona dotknęła ich pierwej!<br>
ostatecznych chwyta się środków i potem dziwi się, że takie walki przetrwał, takie góry porzucał, a tu nowe łby odrastają hydrze i o nowe gruzy potrąca się jego noga. — Więc też ślepa jakaś wściekłość go opanowywa — instynktownie tłucze pięściami na wszystkie strony — a czy to rozbije, co mu najdroższem — czy w własną głowę uderzy — czy w kodeks prawny, on już nie dba o to, byle sobie ulżyć choć na jedno odetchnienie, byle przestać cierpieć choć przez czas ruchu zegarowego wahadła. — Otóż, jako wam rzekłem, ja byłem w tej chwili właśnie choroby nieszczęścia. — Siedzieliśmy przy wspaniałej uczcie — stół uginał się od sreber, złota, kryształów — błękitne płomyki tlejącego ponczu tu i ówdzie migały jak potępione duszyczki — a czarnemi dziobami lamp z żelaza, ulanych na herkulańskie<ref>Herkulanum, starożytne miasteczko rzymskie, zalane lawą Wezuwjusza i odkopane po dwóch tysiącach blisko lat.</ref> wzory, tryskała jasność rażąca i czerwonawa. Niewiele nas było osób: — ona, ja i ktoś trzeci. — Ona go wzięła za rękę — swoją czarą o puhar jego trąciła — a on się pochylił i dotknął ustami brzegów tej czary w miejscu, w którem ona dotknęła ich pierwej!<br>
{{tab}}Spojrzałem na tego człowieka, — on zadrżał, i wskazując Aspazji, szepnął zcicha: — Benjamin mię zabije.<br>
{{tab}}Spojrzałem na tego człowieka, — on zadrżał, i wskazując Aspazji, szepnął zcicha: — Benjamin mię zabije.<br>
{{tab}}Aspazja się rozśmiała. —<br>
{{tab}}Aspazja się rozśmiała. —<br>