Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/216: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{pk|poru|szyć}} ani jednem słowem ani jednego z wspomnień tak bolesnych. — Ja wam poprostu opowiedziałem moje życie, jak powieść z pamięci. — Na pamięć wydaję teraz wszystko — grzeczność, współczucie, oburzenie, przychylność — zawsze i w każdej chwili przypominam sobie, co gdzie przypada najlepiej. — Obłudnikiem mnie nie nazywajcie — gdybym mógł prawdę pod odgrywaną rolę podsunąć, widzielibyście mię tutaj klęczącego na środku salonu, z wzniesionemi ku niebu rękoma, z głową popiołem posypaną, — a zresztą czyn mój też nigdy powierzchownem nie zaprzeczy oznakom. — Jak uścisnę dłonie wasze, tak się przed żadnem poświęceniem nie cofnę. — Chcecie, bym pracował? — będę pracował, — chcecie, bym się pozwolił przybić do krzyża? — chętnie i drzewo na niego dźwigać będę i rozpostrę ramiona, i dam przebić ręce, nogi, i skonam — o! bracia moi — tylko... tylko choć skonam — nie zbawię... nie zbawię, bo nie kocham was...<br>
{{pk|poru|szyć}} ani jednem słowem ani jednego z wspomnień tak bolesnych. — Ja wam poprostu opowiedziałem moje życie, jak powieść z pamięci. — Na pamięć wydaję teraz wszystko — grzeczność, współczucie, oburzenie, przychylność — zawsze i w każdej chwili przypominam sobie, co gdzie przypada najlepiej. — Obłudnikiem mnie nie nazywajcie — gdybym mógł prawdę pod odgrywaną rolę podsunąć, widzielibyście mię tutaj klęczącego na środku salonu, z wzniesionemi ku niebu rękoma, z głową popiołem posypaną, — a zresztą czyn mój też nigdy powierzchownem nie zaprzeczy oznakom. — Jak uścisnę dłonie wasze, tak się przed żadnem poświęceniem nie cofnę. — Chcecie, bym pracował? — będę pracował, — chcecie, bym się pozwolił przybić do krzyża? — chętnie i drzewo na niego dźwigać będę i rozpostrę ramiona, i dam przebić ręce, nogi, i skonam — o! bracia moi — tylko... tylko choć skonam — nie zbawię... nie zbawię, bo nie kocham was...<br>
{{tab}}— I nic już pan nigdy o Aspazji nie słyszałeś? — po długiem milczeniu odezwała się Tekla.<br>
{{tab}}— I nic już pan nigdy o Aspazji nie słyszałeś? — po długiem milczeniu odezwała się Tekla.<br>
{{tab}}— Przepraszam panią, dwa tygodnie temu wpadł mi do ręki list, który już blisko dwa lata poniewierał się na moim stoliku. — Szatan vel Kain donosił mi, że dnia marca, wśród kobiet służących, które ją na bal ubierały, Aspazja dostała okropnych konwulsyj i w przeciągu kwadransa życie zakończyła: ciało jej w tejże chwili prawie zczerniało jak węgiel. — Szatan vel Kain posądzał mię o zadanie trucizny, — ja roześmiałem się tylko, bo Kain może miał słuszność. — Według daty i oznaczonej godziny Aspazja skonać musiała wtedy, kiedy jej obraz paliłem...<br>
{{tab}}— Przepraszam panią, dwa tygodnie temu wpadł mi do ręki list, który już blisko dwa lata poniewierał się na moim stoliku. — Szatan ''vel'' Kain donosił mi, że dnia 23 marca, wśród kobiet służących, które ją na bal ubierały, Aspazja dostała okropnych konwulsyj i w przeciągu kwadransa życie zakończyła: ciało jej w tejże chwili prawie zczerniało jak węgiel. — Szatan ''vel'' Kain posądzał mię o zadanie trucizny, — ja roześmiałem się tylko, bo Kain może miał słuszność. — Według daty i oznaczonej godziny Aspazja skonać musiała wtedy, kiedy jej obraz paliłem...<br>
{{tab}}— ''Horror most, horror!''<ref>Zgroza, straszliwa zgroza.</ref> zawołała Anna — więc naprawdę ta kobieta była...<br>
{{tab}}— ''Horror most, horror!''<ref>Zgroza, straszliwa zgroza.</ref> zawołała Anna — więc naprawdę ta kobieta była...<br>
{{tab}}— Zdało mi się, że już powiedziałem państwu...
{{tab}}— Zdało mi się, że już powiedziałem państwu...