Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/121: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
m drobne techniczne
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{pk|czo|ła}}. Głowy ich okryte były czarnemi i ciemnemi włosy, a czapki {{kor|deleko|daleko}} na zieloną trawę odrzucone,
<section begin="r3" />{{pk|czo|ła}}. Głowy ich okryte były czarnemi i ciemnemi włosy, a czapki {{kor|deleko|daleko}} na zieloną trawę odrzucone,
dwoma różnemi odcieniami czerwoności iskrzyły się w słonecznem świetle. I przeglądało się iskrą nieruchomą światło słoneczne w szkle martwych ich oczu...
dwoma różnemi odcieniami czerwoności iskrzyły się w słonecznem świetle. I przeglądało się iskrą nieruchomą światło słoneczne w szkle martwych ich oczu...
{{separator|20}}
{{separator|20}}<section end="r3" />
{{c|IV.}}
<section begin="r4" />{{c|IV.}}
{{tab}}Od dnia klęski, którą w lasach poleskich poniósł oddział pieszego i konnego wojska, od dnia, w którym wspólnie z kilku towarzyszami poległ w bitwie Apolek Karłowicki, a Aleksander Awicz do więzienia, znajdującego się w mieście najbliższem, przez resztkę pobitego wojska odwieziony został, kilka tygodni upłynęło.<br>
{{tab}}Od dnia klęski, którą w lasach poleskich poniósł oddział pieszego i konnego wojska, od dnia, w którym wspólnie z kilku towarzyszami poległ w bitwie Apolek Karłowicki, a Aleksander Awicz do więzienia, znajdującego się w mieście najbliższem, przez resztkę pobitego wojska odwieziony został, kilka tygodni upłynęło.<br>
{{tab}}Na świecie był już lipiec upalny i duszny. Na szerokie pola kładły się pod ścinającym je sierpem obfite zboża i płynęły szelesty złotej słomy. W rzekach, jeziorach, strumieniach leśnych i brodach łąkowych wysychały wody; nad złotemi polami, nad
{{tab}}Na świecie był już lipiec upalny i duszny. Na szerokie pola kładły się pod ścinającym je sierpem obfite zboża i płynęły szelesty złotej słomy. W rzekach, jeziorach, strumieniach leśnych i brodach łąkowych wysychały wody; nad złotemi polami, nad
żółknącemi w upale łąkami, nad lasami, stojącemi w kamiennych ciszach, szerokie koła pod wyiskrzonem sklepieniem nieba zataczały uczące się latać bociany.<br>
żółknącemi w upale łąkami, nad lasami, stojącemi w kamiennych ciszach, szerokie koła pod wyiskrzonem sklepieniem nieba zataczały uczące się latać bociany.<br>
{{tab}}Trzypiętrowy gmach więzienny wznosił się nad niskiemi domkami miasteczka, jak wszystkie więzienne gmachy, ponury, nagi, zczerniały, zamknięty. U dołu jego, na dziedzińcach i na piętrach niższych rozlegały się czasem hałasy, krzyki, {{pp|roz|mowy}}
{{tab}}Trzypiętrowy gmach więzienny wznosił się nad niskiemi domkami miasteczka, jak wszystkie więzienne gmachy, ponury, nagi, zczerniały, zamknięty. U dołu jego, na dziedzińcach i na piętrach niższych rozlegały się czasem hałasy, krzyki, {{pp|roz|mowy}}<section end="r4" />