Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/151: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
m drobne techniczne
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{pk|czynno|ściami}} służbowemi, wypełniały karty, kobiety, hulanki. On, tyle tylko, że pijakiem nie był. Zresztą wszystko tak, jak inni...<br>
<section begin="r5" />{{pk|czynno|ściami}} służbowemi, wypełniały karty, kobiety, hulanki. On, tyle tylko, że pijakiem nie był. Zresztą wszystko tak, jak inni...<br>
{{tab}}— Podłe życie! rzekł raz. Co tak żyć, to może i lepiej, tak jak Apolek...<br>
{{tab}}— Podłe życie! rzekł raz. Co tak żyć, to może i lepiej, tak jak Apolek...<br>
{{tab}}Potem Awicz przez czas jakiś go nie widywał, aż dnia pewnego...
{{tab}}Potem Awicz przez czas jakiś go nie widywał, aż dnia pewnego...<section end="r5" />
{{c|VI.}}
<section begin="r6" />{{c|VI.}}
{{tab}}Dnia pewnego, kapitan Apolinary Karłowicki, wyszedł od przyjaciela swego, stojącego na wysokim {{roz|posti}}e, jakby ogłuszony i oślepły, tak przerażony i zgnębiony. Coś czarnego wisiało mu przed oczyma, coś ciężkiego leżało mu na głowie, coś strasznego wstrząsało jego sercem.<br>
{{tab}}Dnia pewnego, kapitan Apolinary Karłowicki, wyszedł od przyjaciela swego, stojącego na wysokim {{roz|posti}}e, jakby ogłuszony i oślepły, tak przerażony i zgnębiony. Coś czarnego wisiało mu przed oczyma, coś ciężkiego leżało mu na głowie, coś strasznego wstrząsało jego sercem.<br>
{{tab}}Na świecie sierpień już był; nad ziemią w żółte ścierniska ubraną czas płynął w szacie czarnej i skrajami jej tu i ówdzie zaczepiał o sucho na błękitach nieba wyrysowane linje szubienic.<br>
{{tab}}Na świecie sierpień już był; nad ziemią w żółte ścierniska ubraną czas płynął w szacie czarnej i skrajami jej tu i ówdzie zaczepiał o sucho na błękitach nieba wyrysowane linje szubienic.<br>
{{tab}}Lasy opustoszały i głosy orężnych bojów przestały już przerażać ptactwo, zbierające się już do jesiennych odlotów; natomiast zaludniły się i przeludniły więzienia; zaludniły się i przeludniły żelazne wozy, uwożące gromady ludzkie w krainy nieprzejrzanych oddali i niezgłębionych cierpień.<br>
{{tab}}Lasy opustoszały i głosy orężnych bojów przestały już przerażać ptactwo, zbierające się już do jesiennych odlotów; natomiast zaludniły się i przeludniły więzienia; zaludniły się i przeludniły żelazne wozy, uwożące gromady ludzkie w krainy nieprzejrzanych oddali i niezgłębionych cierpień.<br>
{{tab}}Zadzwoniły po miastach i drogach kajdany, rozbiegło się po szerokim kraju słowo: {{roz|katorg}}a.<br>
{{tab}}Zadzwoniły po miastach i drogach kajdany, rozbiegło się po szerokim kraju słowo: {{roz|katorg}}a.<br>
{{tab}}Stały smukłe topole włoskie nad dachami dworów wiejskich i w cichej pogodzie sierpniowej milczące, słuchały rozlegającej się u stóp ich szumnie, dumnie, zwycięzko, mowie dotąd niesłychanej, mowie obcej.<br>
{{tab}}Stały smukłe topole włoskie nad dachami dworów wiejskich i w cichej pogodzie sierpniowej milczące, słuchały rozlegającej się u stóp ich szumnie, dumnie, zwycięzko, mowie dotąd niesłychanej, mowie obcej.<br><section end="r6" />