Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/373: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 20:41, 15 sty 2021

Ta strona została przepisana.
—   371   —

— To są armaty niemieckie — rzekł Sworski z przekonaniem — poznaję ich bas sympatyczny.
— Niemieckie?! czy na pewno? — zawołali wszyscy z nietajonem uczuciem ulgi.
— Niewątpliwie; nie mogą zresztą być inne. Bolszewicy nie pchaliby swoich armat na spotkanie Niemców; to do nich niepodobne. Ukraińcy utracili swą artylerję, złożoną z sześciu armat, uciekając z Kijowa. — Niemcy idą — nie może być co innego.
— Odetchniemy nareszcie! — westchnął Łabuński.
Jakoż same poryki armat uśmierzyły już nieco orgję rabunków w mieście. W nocy nie było słychać znaczniejszej strzelaniny
Nazajutrz zajechał pędem na dworzec koleje wy pociąg pancerny niemiecki, prażąc z kulomiotów na wszystkie strony. Nie zastał na dworcu nikogo; nikt nie bronił wjazdu, nikt też nie powitał. Niemcy, którzy zasadniczo unikają nazywania swych działań prawdziwem mianem, zjawiali się tutaj jako sprzymierzeńcy i oswobodziciele Ukrainy. To też wypchnęli naprzód do środka miasta Petlurę, który mizerny uczynił ingres na czele jakiejś karnawałowej kawalerji, witany tu i ówdzie okrzykami najętej zgrai, a oglądany przez ogół mieszkańców z zasłużoną pogardą. Dopiero potem Niemcy w milczeniu zajęli miasto i przeprowadzili przez nie znaczną siłę zbrojną na lewy brzeg Dniepru, nie opowiadając nikomu swych zamiarów.