Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/384: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 21:36, 15 sty 2021

Ta strona została przepisana.
—   382   —

— Mówił, że wielu już poszło i przeszło, — że zapewne Bronek da sobie radę.
— Musi Woronicz, jako praktyk, wiedzieć to lepiej od nas, panno Hanko.
— Mnie jednak nawiedzają takie straszne przywidzenia... śnią mi się w nocy — od czasu, jak dowiedziałam się o wyrywaniu się Bronka do Francji. — — Słyszymy ciągle, jak bolszewicy obchodzą się ze schwytanymi oficerami! — — Ale Bronek poszedł w przebraniu.
Przesunęła rękę po czole, jakby odgarniała przerażające wizje.
— Panno Hanko droga! Rzemiosło żołnierskie nie jest wogóle bezpieczne. A jednak ludzie wychodzą cało z najgorszych niebezpieczeństw, nawet z takich, które w wyobraźni układają się, jako nieuchronne. A narzeczona żołnierza powinna być mężna — i to takiego żołnierza, jak rotmistrz Linowski.
— Ja też próbuję — odrzekła panna Łabuńska, prostując odważnie jędrną kibić. — I ja go rozumiem. On nie mógł zatrzymać się w swoim pędzie, dopóki walka trwa. On nie zwykły oficer — on rycerz!
— Tak — odrzekł Sworski gorąco — gdyby był porzucił służbę i tu przyjechał — do czego miał prawo i ważny powód — byłby miłym chłopcem. Ale że poszedł dalej, aż do krańców wysiłku w służbie świętej sprawy — jest niepospolity i wzorowy. Rycerza bez trwogi i bez skazy ma pani za narzeczonego.
— Kocham go takiego! — zawołała dziewczyna płomiennie i zuchwale — nie chcę nigdy innego!