Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/387: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 01:50, 21 sty 2021

Ta strona została przepisana.
—   385   —

sklecą. — — Niema w nas zbiorowej woli istnienia!
— To jakbyś już nie wierzył w Polskę, Tadeuszu? Tego jeszcze od ciebie nie słyszałem.
— O żywotności tej Polski, jaka się dzisiaj składa z ludzi żyjących... powątpiewam. Będzie Ona samą sobą, jasną, kiedyś — bo jest w Niej posłannictwo Boże, ale tej epoki możemy my nie dożyć.
— To odkładasz wyzwolenie do bardzo dalekiego terminu?
— Wyzwolenie, o którem myślisz, formalne, może przyjść i zaraz. Są już w powietrzu dreszcze, zwiastuny klęski Niemców. Nawet my, choć zasłonięci od Europy przez mur niemieckiego frontu i góry kłamstw niemieckich, możemy odczuć te dreszcze. Wznowienie politycznego istnienia Polski jest już przez świat uznaną koniecznością. Tej Polski doczekamy się wkrótce, Celestynie, jeżeli nie przyjdzie tu jakiemuś bandycie fantazja w łeb nam palnąć dla wypróbowania browninga.
— Niech Jej tylko doczekamy, Tadeuszu, a zobaczysz, ile serc i rąk rzuci się do Jej dźwignięcia, do urządzenia, do ukochania...
— Tego właśnie wybuchu jubilacji ja się boję. Czy miljony serc i rąk rzucą się do ogromnego trudu odbudowy? — czy miljony gąb i szponów do rozdrapania publicznego dobytku?
— Skądże?! gdzieżby się podział słynny polski patrjotyzm?
— Da sobie folgę w ogromnych manifestacjach, pochodach, ucztach, w chóralnych śpiewach, które