Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/402: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 08:52, 21 sty 2021

Ta strona została przepisana.
—   400   —

rosyjską, doprawdy rośnie otucha. Bolszewizmu u nas nie będzie.
— Jeszcze cię tu nie było, Tadeuszu — nie widziałeś zajadłej propagandy bolszewickiej po wsiach naszych, podjudzania do strajku rolnego, do pochwycenia obszarów dworskich. — — Ale na ziemiach rdzennie polskich nigdzie nie dali się nasi chłopi do tego pociągnąć.
W roboczem zaciszu wsi byli oboje nietylko zadowoleni z siebie nawzajem, lecz i z wielkiego gospodarstwa krajowego, którego czuli się moralnymi współwłaścicielami. Są przecie Polacy, nie anieli jacyś, w tem i owem ułomni, jednak przejęci poszanowaniem ogólnego dobra. Chłop kocha rolę, której nie przestał uprawiać — przedewszystkiem swoją, ale i cudzą — kocha ją żywiołowo, serdecznie i na wieki. Że bezrolny pragnie własnej skiby — to jest ludzkie i nie naganne. To pożądanie kipi w nim, miarkowane jednak przez szacunek praw kardynalnych — i nie jest dynamitem gotowym rozsadzić Państwo, lecz surowym zaczynem przyszłego jego wzrostu. Chłop, pragnąc polepszenia bytu, dotrzymuje przecie swego kontraktu ze społeczeństwem.
I robotnik fabryczny w Rudnikach, odosobniony od ogromnych mas proletarjackich, owiany zdrową atmosferą wsi i przykładem braci swych rolników, pomimo burzliwych porywów, które nim wczoraj miotały, zdaje się uśmierzać i powracać do swej godności pracownika polskiego... Tutaj przynajmniej.
Takie namysły nieme przechodziły przez mózg