Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/404: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 15:07, 21 sty 2021

Ta strona została przepisana.
—   402   —

— Zosieńku! stawiasz mi przed oczy nasze jasne szczęście osobiste i zasłaniasz mi widok Polski, rzucającej się jeszcze w ciemnościach i w malignie. — — Stworzyłaś to szczęście i uratowałaś mi życie.
Zamilkł na chwilę, wzruszony.
— ...ale nie chcesz chyba, abyśmy zamknęli oczy na sprawy i roboty ogólne?
— Jakżebym mogła cię od nich odprowadzać! Tylko wyzdrowiej zupełnie, powróć do sił — a potem staniemy do pracy.
— Powiedziałbym: do walki. Niema dzisiaj pracy bez walki. Na wszystkich polach pracy roi się od popsujów; trzeba ich najprzód odpędzić.
— A nie lepiejby to było: przekonać ich i do wspólnej pracy dla ogółu pociągnąć? — rzekła Zofja.
— To już są metody twoje, Zosieńku — anielskie. Trzeba na to twojej cierpliwości i siły magnetycznej. Dla ludzi zmęczonych przez ostatnie lata, dla zwykłych Polaków, jak ja naprzykład, te metody są zbyt trudne. Popsuje nieczuli są na perswazję, a szczególniej na argument powszechnego dobra narodu. Trzeba ich odpędzić od najważniejszych robót.
Zofja zapytałaby chętnie: jakże to odpędzie? wyprzeć ich siłą? związać? czy nawet wytępić?? — — Ale zamilkła przez wzgląd na stan zdrowia Tadeusza, któremu chciała do czasu „zasłaniać Polskę“, według jego wyrażenia.