Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/142: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
→Przepisana: — |
Himiltruda (dyskusja | edycje) |
||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
blą, wzniesioną nad głową, przystąpił ile mógł dla natłoku ku niemu i pchnął go z drogi. Ale szlachcic nie dał się zwojować: lewą ręką chwycił żonę, aby ją w tłumie nie ściśnięto, drugą świsnął szablicą i gotował się do obrony. Bardziej jeszcze oporem rozjątrzony Zaranek zmarszczył się, porwał go za kark i przez łeb tak silnie ugodził, iż krew trysnęła. Mimo rany, szlachcic nie ustąpił, podniósł szablę i krzyknął:<br> |
blą, wzniesioną nad głową, przystąpił ile mógł dla natłoku ku niemu i pchnął go z drogi. Ale szlachcic nie dał się zwojować: lewą ręką chwycił żonę, aby ją w tłumie nie ściśnięto, drugą świsnął szablicą i gotował się do obrony. Bardziej jeszcze oporem rozjątrzony Zaranek zmarszczył się, porwał go za kark i przez łeb tak silnie ugodził, iż krew trysnęła. Mimo rany, szlachcic nie ustąpił, podniósł szablę i krzyknął:<br> |
||
{{tab}}— Ratujcie, panowie |
{{tab}}— Ratujcie, panowie bracia!...<br> |
||
{{tab}}Zaranek ciął go raz drugi, szlachcic zachwiał się, a żona jego, czepiając się do niego, wołała:<br> |
{{tab}}Zaranek ciął go raz drugi, szlachcic zachwiał się, a żona jego, czepiając się do niego, wołała:<br> |
||
{{tab}}— Kochany mężu! ustąp temu rozbójnikowi! — Z płaczem i lamentem wierna żona, zasłaniając go sobą, nie przestawała błagać, aby zszedł na stronę. Ale nic nie pomogło, uparty Mazur stał jak wryty, a Zaranek, zniecierpliwiony, uderzył silnie płazem przez plecy żonę szlachcica, ciął go jeszcze raz po głowie i pan Maciej padł na ziemię bez zmysłów.<br> |
{{tab}}— Kochany mężu! ustąp temu rozbójnikowi! — Z płaczem i lamentem wierna żona, zasłaniając go sobą, nie przestawała błagać, aby zszedł na stronę. Ale nic nie pomogło, uparty Mazur stał jak wryty, a Zaranek, zniecierpliwiony, uderzył silnie płazem przez plecy żonę szlachcica, ciął go jeszcze raz po głowie i pan Maciej padł na ziemię bez zmysłów.<br> |
||
{{tab}}W jednej chwili odsunąwszy tę zawadę, odpychając naokoło, z krzykiem i {{Korekta|hałasaem|hałasem}} posunął się dalej Zaranek, rozkazując prowadzić za sobą armatę. Tysiące przekleństw szło za nim.<br> |
{{tab}}W jednej chwili odsunąwszy tę zawadę, odpychając naokoło, z krzykiem i {{Korekta|hałasaem|hałasem}} posunął się dalej Zaranek, rozkazując prowadzić za sobą armatę. Tysiące przekleństw szło za nim.<br> |
||
{{tab}}— Do turmy go, do |
{{tab}}— Do turmy go, do turmy!... — wołano zewsząd — rozbójnik! trzymajcie go!! łotr! Bodaj go własna matka nie poznała!!<br> |
||
{{tab}}Zaranek nie zważał na te krzyki, otarł |
{{tab}}Zaranek nie zważał na te krzyki, otarł |