Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/147: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
i dostatki, lecz o przeważną ojców wiarę jednozgodnie się piecząc, w zawieszeniu umysłu i zupełnem zapomnieniu spraw ziemskich skutku starań swoich oczekują.<br>
i dostatki, lecz o przeważną ojców wiarę jednozgodnie się piecząc, w zawieszeniu umysłu i zupełnem zapomnieniu spraw ziemskich skutku starań swoich oczekują.<br>
{{tab}}Sam wojewoda Radziwiłł, wiedząc i poczuwając się, jak wiele był winien przeciw ludowi pobłażaniem bezprawi swojej piechoty. nie omieszkał tajemnie z miasta się oddalić, lękając się ze strony obrażonej jakiego na życie swoje zamachu. Nie wiedziano dokąd się udał z córką swoją, którą kochając jako klejnot swej duszy, nie chciał zostawić samą jedną w niepewnych losu trafunkach.<br>
{{tab}}Sam wojewoda Radziwiłł, wiedząc i poczuwając się, jak wiele był winien przeciw ludowi pobłażaniem bezprawi swojej piechoty, nie omieszkał tajemnie z miasta się oddalić, lękając się ze strony obrażonej jakiego na życie swoje zamachu. Nie wiedziano dokąd się udał z córką swoją, którą kochając jako klejnot swej duszy, nie chciał zostawić samą jedną w niepewnych losu trafunkach.<br>
{{tab}}W tej chwili ukazał się dopiero w całym blasku tryumf katolików, z tak dawna już przyciśnionych. Nikt z kalwinów nie ważył się nigdzie pokazać na ulicach, i wszyscy jak w wodę wpadli. Walały się ciała zabitych żołdaków wojewody, nad któremi pospólstwo nielitościwie się pastwiło. Tłumy rabusiów tymczasem napadały domy, obdzierały kościoły i pod zasłoną nocy i zamieszania niesłychane broiły bezprawia i swawole.<br>
{{tab}}W tej chwili ukazał się dopiero w całym blasku tryumf katolików, z tak dawna już przyciśnionych. Nikt z kalwinów nie ważył się nigdzie pokazać na ulicach, i wszyscy jak w wodę wpadli. Walały się ciała zabitych żołdaków wojewody, nad któremi pospólstwo nielitościwie się pastwiło. Tłumy rabusiów tymczasem napadały domy, obdzierały kościoły i pod zasłoną nocy i zamieszania niesłychane broiły bezprawia i swawole.<br>
{{---}}
{{---|przed=20px|po=20px}}
{{tab}}Przed kościołem Bernardyńskim, na cmentarzu, w bramie kościoła świętej Anny, kilku żołnierzy z wojewódzkiej piechoty stało, drżąc z przestrachu. Było ich sześciu i między nimi krył się Rakowski, sługa pana Piekarskiego, którego bojaźń wytrzeźwiła już nieco.<br>
{{tab}}Przed kościołem Bernardyńskim, na cmentarzu, w bramie kościoła świętej Anny, kilku żołnierzy z wojewódzkiej piechoty stało, drżąc z przestrachu. Było ich sześciu i między nimi krył się Rakowski, sługa pana Piekarskiego, którego bojaźń wytrzeźwiła już nieco.<br>