Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/334: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
→Przepisana: — |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
rosłych... dość pięknego czoła i intelligentnej fizyognomii. Dr. Favius nie był ani piękny, ani brzydki, nosił okulary, odrobineczkę się jąkał... ale widać w nim było człowieka myśli i pracy.<br> |
rosłych... dość pięknego czoła i {{Korekta|inteliigentnej|intelligentnej}} fizyognomii. Dr. Favius nie był ani piękny, ani brzydki, nosił okulary, odrobineczkę się jąkał... ale widać w nim było człowieka myśli i pracy.<br> |
||
{{tab}}Brakło mu formy, ale naiwność ta nie była bez pewnego wdzięku... Z ust uśmiechniętych, ze spojrzenia, znać było dobroć i spokój duszy — słowem przyjemne to było zjawisko, do którego powoli można się było przywiązać... ale nagle zaentuzyazmować dlań niepodobna.<br> |
{{tab}}Brakło mu formy, ale naiwność ta nie była bez pewnego wdzięku... Z ust uśmiechniętych, ze spojrzenia, znać było dobroć i spokój duszy — słowem przyjemne to było zjawisko, do którego powoli można się było przywiązać... ale nagle zaentuzyazmować dlań niepodobna.<br> |
||
{{tab}}Iza spojrzawszy nań, zrozumiała go intuicyjnie od razu; był to typ dobrze jej znany, swojski... coś nakształt białego chleba miejskiego, którego smak odgadnąć łatwo.<br> |
{{tab}}Iza spojrzawszy nań, zrozumiała go intuicyjnie od razu; był to typ dobrze jej znany, swojski... coś nakształt białego chleba miejskiego, którego smak odgadnąć łatwo.<br> |