Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/356: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Wydarty (dyskusja | edycje)
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 3: Linia 3:
{{tab}}Daniel się do nóg mu pokłonił...<br>
{{tab}}Daniel się do nóg mu pokłonił...<br>
{{tab}}— Mów, niech raz prawda na wierzch wypłynie, Bóg jest wielki, nie przerywaj sobie, a staraj się najmniejszy szczegół przypomnieć.<br>
{{tab}}— Mów, niech raz prawda na wierzch wypłynie, Bóg jest wielki, nie przerywaj sobie, a staraj się najmniejszy szczegół przypomnieć.<br>
{{tab}}— O! panie — odezwał się dalej ten dzień mi tak w oczach stoi jakbym go ledwie wczoraj przeżył, pamiętam porę, widzę przed sobą las... słyszę psów granie...<br>
{{tab}}— O! panie — odezwał się dalej ten dzień mi tak w oczach stoi jakbym go ledwie wczoraj przeżył, pamiętam porę, widzę przed sobą las... słyszę psów granie...<br>
{{tab}}Ja z początku polowania nie miałem wyznaczonego miejsca, łowczy pana Stanisława kazał mi naglądać na psy w tej stronie, żeby nie poszły i nie zagnały się na cudze, wziąwszy więc strzelbę chodziłem po linii, gdy się polowanie na dobre zaczęło i strzały tu i owdzie rozlegały po lesie... Nawet nie zdjąłem z ramienia fuzyi, bo na ten dzień człek tam był nie dla siebie ino z {{Korekta|obowiąsku|obowiązku}}...<br>
{{tab}}Ja z początku polowania nie miałem wyznaczonego miejsca, łowczy pana Stanisława kazał mi naglądać na psy w tej stronie, żeby nie poszły i nie zagnały się na cudze, wziąwszy więc strzelbę chodziłem po linii, gdy się polowanie na dobre zaczęło i strzały tu i owdzie rozlegały po lesie... Nawet nie zdjąłem z ramienia fuzyi, bo na ten dzień człek tam był nie dla siebie ino z {{Korekta|obowiąsku|obowiązku}}...<br>
{{tab}}Już po całej linii huknęło i zwierz wychodził
{{tab}}Już po całej linii huknęło i zwierz wychodził