Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/360: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Nie podano opisu zmian |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 4: | Linia 4: | ||
<br>{{---}}<br><section end="360g" /><section begin="360d" /> |
<br>{{---}}<br><section end="360g" /><section begin="360d" /> |
||
{{tab}}Wieczór już był gdy niepomału zdziwiony tak nagłem wezwaniem Szymbor się do Rajwoli przystawił. Na twarzy jego malowało się to uczucie zadowolnienia źle ukrywane, które cechuje niepoczciwych gdy się z cudzej cieszą niedoli. Grom po gromie spadający na Dziada... dawał mu nadzieję że Szambelan upokorzony, znękany wreście zbliży się doń nie mając nikogo i da się zawojować.<br> |
{{tab}}Wieczór już był gdy niepomału zdziwiony tak nagłem wezwaniem Szymbor się do Rajwoli przystawił. Na twarzy jego malowało się to uczucie zadowolnienia źle ukrywane, które cechuje niepoczciwych gdy się z cudzej cieszą niedoli. Grom po gromie spadający na Dziada... dawał mu nadzieję że Szambelan upokorzony, znękany wreście zbliży się doń nie mając nikogo i da się zawojować.<br> |
||
{{tab}}Przybywał więc z tą dobrą miną, i lisią pokorą, które najbardziej starca |
{{tab}}Przybywał więc z tą dobrą miną, i lisią pokorą, które najbardziej starca draźniły. Na pierwszy |
||
<section end="360d" /> |
<section end="360d" /> |