Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/110: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 6: Linia 6:
{{tab}}— Ma się rozumieć, — odpowiedział Wojtek, — Balcer w swojem prawie jest, żeby jej tylko zanadto nie skatował w zawziętości.<br>
{{tab}}— Ma się rozumieć, — odpowiedział Wojtek, — Balcer w swojem prawie jest, żeby jej tylko zanadto nie skatował w zawziętości.<br>
{{tab}}— Nie bój się, nie będzie jej nic.<br>
{{tab}}— Nie bój się, nie będzie jej nic.<br>
{{tab}}Po jakimś czasie krzyki ustały, światło w stancy i zgasło, zrobiła się zupełna cisza. Balcer poszedł do młyna i najspokojniej, jak gdyby nic nie zaszło, wziął się do roboty. Frytz spał, Wojtek pilnował kosza.<br>
{{tab}}Po jakimś czasie krzyki ustały, światło w stancyi zgasło, zrobiła się zupełna cisza. Balcer poszedł do młyna i najspokojniej, jak gdyby nic nie zaszło, wziął się do roboty. Frytz spał, Wojtek pilnował kosza.<br>
{{tab}}Wiatr był mały, wielkie śmigi obracały się powoli, ale bezustanku, do samego rana.<br>
{{tab}}Wiatr był mały, wielkie śmigi obracały się powoli, ale bezustanku, do samego rana.<br>
{{tab}}Pomimo, że Wojtek i Frytz obiecali zachować o wypadku dyskretne milczenie, jednak zanim słońce wzbiło się po nad las, tajemnica Boberkiewicza stała się własnością całej Biednowoli, niby wspólne pastwisko, lub serwitut na biedrzańskim lesie.<br>
{{tab}}Pomimo, że Wojtek i Frytz obiecali zachować o wypadku dyskretne milczenie, jednak zanim słońce wzbiło się po nad las, tajemnica Boberkiewicza stała się własnością całej Biednowoli, niby wspólne pastwisko, lub serwitut na biedrzańskim lesie.<br>