Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/361: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
m Robot automatycznie zamienia tekst (- +) |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
Gdyby znalezionych ludzi było wielu, to |
Gdyby znalezionych ludzi było wielu, to wszyscyby pomarli z głodu. Hatteras zdawał się ich unikać: czyż nie miał słuszności, skoro na nim spoczywał obowiązek ocalenia osady własnego okrętu? Czyż wolno mu było narazić bezpieczeństwo wszystkich, sprowadzaniem obcych osób?<br /> |
||
{{tab}}Lecz z drugiej strony ci obcy byli to ludzie, bliźni, a może nawet i rodacy! Jakkolwiek słaba była nadzieja ocalenia ich, nie należało im jej odejmować. Doktór chciał wiedzieć co Bell o tem myśli, lecz ten na zadane sobie w tym względzie pytanie, wcale nie odpowiedział. Przy własnych cierpieniach, serce obojętnieje. Clawbonny nie miał odwagi zapytać Hatterasa — rzecz zatem całą pozostawił Opatrzności.<br /> |
{{tab}}Lecz z drugiej strony ci obcy byli to ludzie, bliźni, a może nawet i rodacy! Jakkolwiek słaba była nadzieja ocalenia ich, nie należało im jej odejmować. Doktór chciał wiedzieć co Bell o tem myśli, lecz ten na zadane sobie w tym względzie pytanie, wcale nie odpowiedział. Przy własnych cierpieniach, serce obojętnieje. Clawbonny nie miał odwagi zapytać Hatterasa — rzecz zatem całą pozostawił Opatrzności.<br /> |
||
{{tab}}Dnia 27-go stycznia około wieczora, Simpson był umierającym; członki mu skostniały, oddech jego, a raczej ziepanie, otaczało mgłą jego głowę; konwulsyjne drgania zapowiadały śmierć bliską. Wyraz jego twarzy był okropny; malowała się na niej rozpacz, a w wyrazie oczu, gniew bezsilny na kapitana. W tem spojrzeniu tkwiło oskarżenie, wyrzut niemy, ale dojmujący, słuszny może!<br /> |
{{tab}}Dnia 27-go stycznia około wieczora, Simpson był umierającym; członki mu skostniały, oddech jego, a raczej ziepanie, otaczało mgłą jego głowę; konwulsyjne drgania zapowiadały śmierć bliską. Wyraz jego twarzy był okropny; malowała się na niej rozpacz, a w wyrazie oczu, gniew bezsilny na kapitana. W tem spojrzeniu tkwiło oskarżenie, wyrzut niemy, ale dojmujący, słuszny może!<br /> |