Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/127: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
formatowanie
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 2: Linia 2:
<center>(POWIEŚĆ PIJAKA).</center><br />
<center>(POWIEŚĆ PIJAKA).</center><br />
{{---|40}}<br />
{{---|40}}<br />
{{tab}}
{{tab}}Czy umiérał z was który? wiecie wy, jakto przykro umiérać? Och! okropnie! okropnie! Ten, kto za życia umiał myśléć, a nie potrafił wierzyć, o jakże boleśnie umiéra, jak boleśnie patrzy na świat oczyma, które ostatni raz posługują jego duszy, jak smutnie myśli ta głowa, która wkrótce pusta i bezduszna, jak arfa bez strun, będzie gniazdem robactwa! Ona, która koronowała to wielkie dzieło, zwane człowiekiem, ten cud przyrodzenia, który okazawszy, do jakiéj dojść może doskonałości, ginie potém na wieki z tego świata. Piękna to była, na ów wiek, myśl, z którą usypiali Stoicy (''St. Augustinus: De civitate Dei, Lib. XII. Cap. XIII''), ostatniém spojrzeniem mówiąc jeszcze ukochanemu światu: — do zobaczenia z tobą! — Bo ludzie, ludzie i wówczas potrzebowali nieśmiertelności; w ich sercach ta żądza wmurowana jest na wieki — i ten nawet, co sobie życie odbiéra, myśli jeszcze o życiu swego imienia na świecie, a duszy, gdzież? — może w niebie. Stoicy marzyli, że lata kręcąc się wkoło, przyjdą znowu do tego miejsca, na którém wprzód stały; że oni znów się jak wprzódy urodzą, będą żyć jak wprzódy w tych samych ciałach, w tym samym kraju; z temiż co wprzódy osobami. To się nazywało u nich wielkim peryodycznym rokiem. Lecz jakże smutne było takie przekonanie! Nieszczęśliwy, płakać musiał stokrotnie umierając, że był nim i że nim jeszcze będzie tyle razy! — Teraz z wiarą niebieską Chrystusa, otworzyły się dla wszystkich wrota nieśmiertelności — lecz iluż jest niedowiarków, którzy inną roją nieśmiertelność, lub nawet żadnéj! Posłuchajcie, co mi się raz śniło na jawie, kiedym się upił na stypie. — Czułem, że umiéram. Przykro, boleśnie, umiérać było, kiedy na świecie zostawał drugi koniec ogniwa, którym wiązaliśmy się ze światem; druga osoba, rzeczy i zamiary i szczęście wpół tylko dokonane, tylko zaczęte. A tu śmierć szła, i od świata, od szczęścia rzucała mnie w dół głęboko. Lecz wy nie wiécie, co to jest tam w grobie, was pewno nigdy nie chowano, wyście nie umierali.<br />
{{tab}}Czy umiérał z was który? wiecie wy, jakto przykro umiérać? Och! okropnie! okropnie! Ten, kto za życia umiał myśléć, a nie potrafił wierzyć, o jakże boleśnie umiéra, jak boleśnie patrzy na świat oczyma, które ostatni raz posługują jego duszy, jak smutnie myśli ta głowa, która wkrótce pusta i bezduszna, jak arfa bez strun, będzie gniazdem robactwa! Ona, która koronowała to wielkie dzieło, zwane człowiekiem, ten cud przyrodzenia, który okazawszy, do jakiéj dojść może doskonałości, ginie potém na wieki z tego świata. Piękna to była, na ów wiek, myśl, z którą usypiali Stoicy (''St. Augustinus: De civitate Dei, Lib. XII. Cap. XIII''), ostatniém spojrzeniem mówiąc jeszcze ukochanemu światu: — do zobaczenia z tobą! — Bo ludzie, ludzie i wówczas potrzebowali nieśmiertelności; w ich sercach ta żądza wmurowana jest na wieki — i ten nawet, co sobie życie odbiéra, myśli jeszcze o życiu swego imienia na świecie, a duszy, gdzież? — może w niebie. Stoicy marzyli, że lata kręcąc się wkoło, przyjdą znowu do tego miejsca, na którém wprzód stały; że oni znów się jak wprzódy urodzą, będą żyć jak wprzódy w tych samych ciałach, w tym samym kraju; z temiż co wprzódy osobami. To się nazywało u nich wielkim peryodycznym rokiem. Lecz jakże smutne było takie przekonanie! Nieszczęśliwy, płakać musiał stokrotnie umierając, że był nim i że nim jeszcze będzie tyle razy! — Teraz z wiarą niebieską Chrystusa, otworzyły się dla wszystkich wrota nieśmiertelności — lecz iluż jest niedowiarków, którzy inną roją nieśmiertelność, lub nawet żadnéj! Posłuchajcie, co mi się raz śniło na jawie, kiedym się upił na stypie. — Czułem, że umiéram. Przykro, boleśnie, umiérać było, kiedy na świecie zostawał drugi koniec ogniwa, którym wiązaliśmy się ze światem; druga osoba, rzeczy i zamiary i szczęście wpół tylko dokonane, tylko zaczęte. A tu śmierć szła, i od świata, od szczęścia rzucała mnie w dół głęboko. Lecz wy nie wiécie, co to jest tam w grobie, was pewno nigdy nie chowano, wyście nie umierali.<br />
{{tab}}Zdawało mi się, żem był chory, chory mocno, między życiem a śmiercią. Zawieszony na włosku, czekałem, skąd wiatr wionie i czy mnie nazad do świata, czy tam daleko w nieznane kraje wyrzuci.<br />
{{tab}}Zdawało mi się, żem był chory, chory mocno, między życiem a śmiercią. Zawieszony na włosku, czekałem, skąd wiatr wionie i czy mnie nazad do świata, czy tam daleko w nieznane kraje wyrzuci.<br />