Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/353: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
m SK przez bota |
Pywikibot touch edit |
||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 5: | Linia 5: | ||
{{tab}}Na oceanie Spokojnym woda niewiele się wznosi w czasie przypływu — John jednak liczył na niego, że podniesie statek. Bryg wpadł na mieliznę na godzinę przed dojściem wody do zupełnej wysokości; od chwili, gdy morze opadać zaczęło, statek pochylał się coraz bardziej na prawą stronę, a o szóstej z rana, gdy stan wody był najniższy, pochylenie statku doszło do swego ''maximum''; nie było więc już potrzeby podpierać go z tej strony. Sztuki drzewa, którychby na podpory użyć należało, pozostały na pokładzie — i John zamyślał zrobić z nich improwizowany maszt przedni. Pozostawało jeszcze ściągnąć statek na wodę, a tej pracy długiej i ciężkiej niepodobna było załatwić na czas, w którym przypływ morza będzie najwyższy. Należało stwierdzić, co się wówczas stanie ze statkiem, któremu znacznie ulżono.<br /> |
{{tab}}Na oceanie Spokojnym woda niewiele się wznosi w czasie przypływu — John jednak liczył na niego, że podniesie statek. Bryg wpadł na mieliznę na godzinę przed dojściem wody do zupełnej wysokości; od chwili, gdy morze opadać zaczęło, statek pochylał się coraz bardziej na prawą stronę, a o szóstej z rana, gdy stan wody był najniższy, pochylenie statku doszło do swego ''maximum''; nie było więc już potrzeby podpierać go z tej strony. Sztuki drzewa, którychby na podpory użyć należało, pozostały na pokładzie — i John zamyślał zrobić z nich improwizowany maszt przedni. Pozostawało jeszcze ściągnąć statek na wodę, a tej pracy długiej i ciężkiej niepodobna było załatwić na czas, w którym przypływ morza będzie najwyższy. Należało stwierdzić, co się wówczas stanie ze statkiem, któremu znacznie ulżono.<br /> |
||
{{tab}}— Do roboty! — zawołał John. Improwizowani żeglarze stanęli gotowi na jego rozkazy.<br /> |
{{tab}}— Do roboty! — zawołał John. Improwizowani żeglarze stanęli gotowi na jego rozkazy.<br /> |
||
{{tab}}John kazał przedewszystkiem zwinąć żagle, które jeszcze nie były pościągane. Robert, major i Paganel, pod kierunkiem Wilsona, weszli na maszt bocianiego gniazda; party wiatrem jego żagiel przeszkadzał wydobyciu się okrętu z mielizny. Trzeba więc było go zwinąć, co też, choć z trudnością, uskuteczniono. Następnie z wielką pracą i trudem, szczególniej dla rąk, które nie były do tego {{pp|przyzwy|czajone}} |
{{tab}}John kazał przedewszystkiem zwinąć żagle, które jeszcze nie były pościągane. Robert, major i Paganel, pod kierunkiem Wilsona, weszli na maszt bocianiego gniazda; party wiatrem jego żagiel przeszkadzał wydobyciu się okrętu z mielizny. Trzeba więc było go zwinąć, co też, choć z trudnością, uskuteczniono. Następnie z wielką pracą i trudem, szczególniej dla rąk, które nie były do tego {{pp|przyzwy|czajone}} |