Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/462: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
m drobne techniczne
Pywikibot touch edit
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 3: Linia 3:
{{tab}}Nakoniec wczoraj wszedłem znów na najwyższe miejsce wysepki i zobaczyłem lekki dym na zachodzie. Powiększał się — i wkrótce dojrzałem okręt, który zdawał się płynąć prosto ku wysepce. Ale ominie ją z pewnością, pomyślałem, bo tu niema gdzie okręt wypocząć.<br />
{{tab}}Nakoniec wczoraj wszedłem znów na najwyższe miejsce wysepki i zobaczyłem lekki dym na zachodzie. Powiększał się — i wkrótce dojrzałem okręt, który zdawał się płynąć prosto ku wysepce. Ale ominie ją z pewnością, pomyślałem, bo tu niema gdzie okręt wypocząć.<br />
{{tab}}Ach, co to był za dzień niepokoju! że też serce nie rozsadziło mi piersi! Moi towarzysze rozpalili ogień na jednym ze szczytów Marji Teresy, Noc nadeszła, a z jachtu nie dano znaku, że nasz sygnał dostrzeżono. A jednak stamtąd tylko przyjść mogło nasze wybawienie; czyż i tym razem mieliśmy się zawieść?<br />
{{tab}}Ach, co to był za dzień niepokoju! że też serce nie rozsadziło mi piersi! Moi towarzysze rozpalili ogień na jednym ze szczytów Marji Teresy, Noc nadeszła, a z jachtu nie dano znaku, że nasz sygnał dostrzeżono. A jednak stamtąd tylko przyjść mogło nasze wybawienie; czyż i tym razem mieliśmy się zawieść?<br />
{{tab}}Przestałem się wahać. Ciemność rosła coraz bardziej, a okręt mógł nocą ominąć wyspę; rzuciłem się więc do morza i podążałem ku niemu. Nadzieja potrajała moje siły i prułem fale z siłą niemal nadludzką. Zbliżałem się do jachtu i już byłem o jakie 30 sążni od niego, gdy zwrócił w inną stronę. Wówczas zacząłem wołać rozpaczliwie i dzieci moje nie myliły się, utrzymując, że mnie słyszały. Powróciłem
{{tab}}Przestałem się wahać. Ciemność rosła coraz bardziej, a okręt mógł nocą ominąć wyspę; rzuciłem się więc do morza i podążałem ku niemu. Nadzieja potrajała moje siły i prułem fale z siłą niemal nadludzką. Zbliżałem się do jachtu i już byłem o jakie 30 sążni od niego, gdy zwrócił w inną stronę. Wówczas zacząłem wołać rozpaczliwie i dzieci moje nie myliły się, utrzymując, że mnie słyszały. Powróciłem