Strona:Klemens Junosza-Pan Metr.djvu/8: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
niem plamki, ani kurzu. Buty miewał liśniące jak lakier, chociaż służącego nie trzymał.<br />
niem plamki, ani kurzu. Buty miewał liśniące jak lakier, chociaż służącego nie trzymał.<br />
{{tab}}Mieszkał... gdzie ten człowiek nie mieszkał!<br />
{{tab}}Mieszkał... gdzie ten człowiek nie mieszkał!<br />
{{tab}}Przed laty czterdziestu, trzydziestu jeszcze, na Bielańskiej, Długiej, Miodowej... później, przez dłuższy czas, na Kapitulnej, Piwnej, na Ważkim Dunaju, wybierając uliczki coraz węższe, a piętra coraz wyższe... nareszcie i ztamtąd się wyniósł. Widywano go przez jakiś czas na Tamce, na Solcu, aż wreszcie na Furmańskiej, Dobrej, Zajęczej, Lipowej, a później już go wcale nie widywano.<br />
{{tab}}Przed laty czterdziestu, trzydziestu jeszcze, na Bielańskiej, Długiej, Miodowej... później, przez dłuższy czas, na Kapitulnej, Piwnej, na Wązkim Dunaju, wybierając uliczki coraz węższe, a piętra coraz wyższe... nareszcie i ztamtąd się wyniósł. Widywano go przez jakiś czas na Tamce, na Solcu, aż wreszcie na Furmańskiej, Dobrej, Zajęczej, Lipowej, a później już go wcale nie widywano.<br />
{{tab}}Miał on w swojej postaci, w ruchach, w wejrzeniu bystrych piwnych oczu coś niezwykłego i, kto go raz ujrzał, ten już rysów jego nie mógł zapomnieć.<br />
{{tab}}Miał on w swojej postaci, w ruchach, w wejrzeniu bystrych piwnych oczu coś niezwykłego i, kto go raz ujrzał, ten już rysów jego nie mógł zapomnieć.<br />
{{tab}}Od ludzi stronił, przyjaciół nie miał, nigdy nie widziano go w towarzystwie; po ulicach, po ogrodach publicznych chodził zawsze sam jeden, z głową podniesioną dumnie, w starym kapeluszu na bakier, a wytartą swoją almawiwę nosił z taką dumą, jak grand hiszpański.<br />
{{tab}}Od ludzi stronił, przyjaciół nie miał, nigdy nie widziano go w towarzystwie; po ulicach, po ogrodach publicznych chodził zawsze sam jeden, z głową podniesioną dumnie, w starym kapeluszu na bakier, a wytartą swoją almawiwę nosił z taką dumą, jak grand hiszpański.<br />