Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/149: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
nowa strona |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 2: | Linia 2: | ||
{{tab}}— Zobaczymy to wkrótce, odpowiedział Altamont.<br /> |
{{tab}}— Zobaczymy to wkrótce, odpowiedział Altamont.<br /> |
||
{{tab}}— Teraz, rzekł doktór, idźmy dalej, ale miejmy się na baczności.<br /> |
{{tab}}— Teraz, rzekł doktór, idźmy dalej, ale miejmy się na baczności.<br /> |
||
{{tab}}Po drodze strzelcy zwracali |
{{tab}}Po drodze strzelcy zwracali uwagę, czy gdzie za jaką większą bryłą lodu nie siedzi niedźwiedź przyczajony, a nieraz nawet samą bryłę lodu brali za białego niedźwiedzia; lecz na szczęście, były to tylko przywidzenia.<br /> |
||
{{tab}}Doszedłszy do połowy wysokości wzgórza, mogli ztamtąd swobodnie ogarnąć okiem całą przestrzeń od przylądka Waszyngtona, aż do wyspy Johnsona, lecz nie dostrzegli nic zupełnie; nie posłyszeli najmniejszego szmeru nawet.<br /> |
{{tab}}Doszedłszy do połowy wysokości wzgórza, mogli ztamtąd swobodnie ogarnąć okiem całą przestrzeń od przylądka Waszyngtona, aż do wyspy Johnsona, lecz nie dostrzegli nic zupełnie; nie posłyszeli najmniejszego szmeru nawet.<br /> |
||
{{tab}}Przyszedłszy do domu, opowiedzieli swą przygodę Hatterasowi i Johnsonowi; postanowiono czuwać jak najbaczniej. Noc nadeszła, lecz nic nie zamięszało spokojności.<br /> |
{{tab}}Przyszedłszy do domu, opowiedzieli swą przygodę Hatterasowi i Johnsonowi; postanowiono czuwać jak najbaczniej. Noc nadeszła, lecz nic nie zamięszało spokojności.<br /> |