Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/185: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
lit., formatowanie tekstu
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 3: Linia 3:
{{tab}}Opiszę wam naprzód filozofa, jakiego mi się często spotykać zdarzało. Rozumiem, że nie jest on rośliną naszego tylko kraju, można go zapewne mało co odmiennym w innych krajach obaczyć.<br />
{{tab}}Opiszę wam naprzód filozofa, jakiego mi się często spotykać zdarzało. Rozumiem, że nie jest on rośliną naszego tylko kraju, można go zapewne mało co odmiennym w innych krajach obaczyć.<br />
{{tab}}Do tego wielkiego imienia ''filozofa'', nieskończona ilość ludzi, mniéj więcéj słuszne miéwa pretensye. Największa liczba dobija się tego tytułu tylko jakąś dziwaczną ekscentrycznością, przesadzaniem swoich przymiotów, a często i wad. Lecz cóż począć, kiedy do téj przesady często ich popychają ludzie i okoliczności! Każdy ma coś, co go psuje, co go zwodzi, co mu pochlebia, co go popycha w drogę fałszywą, do któréj z natury już jest skłonny. Spikają się na to częstokroć ludzie i przypadki, a człowiek podsycony pochwałą, podziwieniem — coraz żwawiéj i z większą determinacyą posuwa się naprzód, i przychodzi do tego w końcu, że się staje karykaturą swoich usposobień i skłonności.<br />
{{tab}}Do tego wielkiego imienia ''filozofa'', nieskończona ilość ludzi, mniéj więcéj słuszne miéwa pretensye. Największa liczba dobija się tego tytułu tylko jakąś dziwaczną ekscentrycznością, przesadzaniem swoich przymiotów, a często i wad. Lecz cóż począć, kiedy do téj przesady często ich popychają ludzie i okoliczności! Każdy ma coś, co go psuje, co go zwodzi, co mu pochlebia, co go popycha w drogę fałszywą, do któréj z natury już jest skłonny. Spikają się na to częstokroć ludzie i przypadki, a człowiek podsycony pochwałą, podziwieniem — coraz żwawiéj i z większą determinacyą posuwa się naprzód, i przychodzi do tego w końcu, że się staje karykaturą swoich usposobień i skłonności.<br />
{{tab}}Nié mam wcale ochoty malować wam istnego i prawego filozofa, ideału jakiegoś, biorę owszem dziwaka tylko, którego nieprawnie czczą tém nazwiskiem. Najsłuszniéj zwać-by się on powinien tylko ''egoisą''.
{{tab}}Nié mam wcale ochoty malować wam istnego i prawego filozofa, ideału jakiegoś, biorę owszem dziwaka tylko, którego nieprawnie czczą tém nazwiskiem. Najsłuszniéj zwać-by się on powinien tylko ''{{korekta|egoisą|egoistą}}''.<br />
{{tab}}Człek to stary, czerwononosy, siwy, ale żwawy jeszcze i rzeźwy, oczki ma szare, małe pod brwiami wzdętemi, zapalone i opasane czerwoną powieką napuchłą, usta nieco zwisłe i szerokie. Mimo swych pięćdziesięciu i przeszło lat, trzyma się prosto, udaje młodość, nosi się nie wykwintnie, lecz czysto, gardzi jednak modą jak śmiesznością.<br />
{{tab}}Człek to stary, czerwononosy, siwy, ale żwawy jeszcze i rzeźwy, oczki ma szare, małe pod brwiami wzdętemi, zapalone i opasane czerwoną powieką napuchłą, usta nieco zwisłe i szerokie. Mimo swych pięćdziesięciu i przeszło lat, trzyma się prosto, udaje młodość, nosi się nie wykwintnie, lecz czysto, gardzi jednak modą jak śmiesznością.<br />
{{tab}}Filozofia jego zależy na tém, żeby niemiłosiernie pędzać, ganić, prześladować wszystko, co w jakikolwiek sposób da się kwalifikować uczuciem, słabością, obłąkaniem, przesądem i&nbsp;t.&nbsp;p. Niéma przedmiotu, do którego-by uczepić nie potrafił wykrzykników krytyki swéj, pełnéj cynizmu, a rzadko nawet dowcipnéj. Dla niego wszystko jest śmieszném — i wstyd młodych panien, i rumieńce młodego chłopca i łzy po stracie czyjéj, i wesoła zabawa; ma bowiem stałe postanowienie utrzymywać się w swéj roli recenzenta wszystkich czynności ludzkich, wszystko sprowadza z jego ust dyatryby, ucinki, szyderstwa, bardziéj malujące jakąś złość zazdrosną, niż myśl {{pp|potę|żną}}
{{tab}}Filozofia jego zależy na tém, żeby niemiłosiernie pędzać, ganić, prześladować wszystko, co w jakikolwiek sposób da się kwalifikować uczuciem, słabością, obłąkaniem, przesądem i&nbsp;t.&nbsp;p. Niéma przedmiotu, do którego-by uczepić nie potrafił wykrzykników krytyki swéj, pełnéj cynizmu, a rzadko nawet dowcipnéj. Dla niego wszystko jest śmieszném — i wstyd młodych panien, i rumieńce młodego chłopca i łzy po stracie czyjéj, i wesoła zabawa; ma bowiem stałe postanowienie utrzymywać się w swéj roli recenzenta wszystkich czynności ludzkich, wszystko sprowadza z jego ust dyatryby, ucinki, szyderstwa, bardziéj malujące jakąś złość zazdrosną, niż myśl {{pp|potę|żną}}