Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/396: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 4: Linia 4:
{{tab}}Zasiadał latem w ganku na ławie, i tam jakby ''inter leones'' odbywały się te poczciwe wiece, te sądy chrześcijańskie, które sobie miał za najświętszy obowiązek. Nieraz ojciec przychodził radzić się o dziecko, lub krnąbrne przyprowadzał, aby z ust staruszka prawdę usłyszało, żona przybiegała z żalem na męża, mąż na żonę, a gdy winnego powoływano, nigdy nie zaprzeczył téj władzy szanowanéj, którą świętość parocha czyniła nienaruszalną. Słuchali go wszyscy chętliwie, a że cichemu jego i skromnemu życiu nic zarzucić nie było można, że czynności jego w zgodzie były z ewangielią, którą im czytał i wykładał, nigdy się żaden nie podniósł przeciw niemu.<br />
{{tab}}Zasiadał latem w ganku na ławie, i tam jakby ''inter leones'' odbywały się te poczciwe wiece, te sądy chrześcijańskie, które sobie miał za najświętszy obowiązek. Nieraz ojciec przychodził radzić się o dziecko, lub krnąbrne przyprowadzał, aby z ust staruszka prawdę usłyszało, żona przybiegała z żalem na męża, mąż na żonę, a gdy winnego powoływano, nigdy nie zaprzeczył téj władzy szanowanéj, którą świętość parocha czyniła nienaruszalną. Słuchali go wszyscy chętliwie, a że cichemu jego i skromnemu życiu nic zarzucić nie było można, że czynności jego w zgodzie były z ewangielią, którą im czytał i wykładał, nigdy się żaden nie podniósł przeciw niemu.<br />
{{tab}}Prosta to była postać, z twarzy do otaczających wieśniaków podobna, tém dla nich większa, że żyła ich życiem, w takiéj prawie jak oni mieszkając chacie, tymże powszednim kontentując się chlebem, suknią szarą nie wynosząc się nad nich, ani pragnąc od nich oddzielić. Całą wielkość kapłana stanowiła świętość i zaparcie siebie dla drugich.<br />
{{tab}}Prosta to była postać, z twarzy do otaczających wieśniaków podobna, tém dla nich większa, że żyła ich życiem, w takiéj prawie jak oni mieszkając chacie, tymże powszednim kontentując się chlebem, suknią szarą nie wynosząc się nad nich, ani pragnąc od nich oddzielić. Całą wielkość kapłana stanowiła świętość i zaparcie siebie dla drugich.<br />
{{tab}}Chociaż musiał jak wieśniak na chleb swój pracować, bo od gromadki swej mógł mieć mało, a nic nie wymagał, stary pleban niebardzo się zajmował gospodarstwem, a szło jedną łaską bożą tak, że głodu nie cierpiał. Nie posłyszałeś tam skarg zbytnich na nieurodzaj i klęski, a gdy się nie powiodło, znalazła się zawsze jakaś misternie utworzona pociecha, by gorzki kęs osłodzić.<br />
{{tab}}Chociaż musiał jak wieśniak na chleb swój pracować, bo od gromadki swéj mógł mieć mało, a nic nie wymagał, stary pleban niebardzo się zajmował gospodarstwem, a szło jedną łaską bożą tak, że głodu nie cierpiał. Nie posłyszałeś tam skarg zbytnich na nieurodzaj i klęski, a gdy się nie powiodło, znalazła się zawsze jakaś misternie utworzona pociecha, by gorzki kęs osłodzić.<br />
{{tab}}— Ot i dobrze!... — mówił paroch — chwała Bogu, że nie urodziło, człekby zabogaciawszy o Bogu zapomniał, nie miałby powodu doświadczenia pokory, z którą do poczciwych ludzi udać się musi o pomoc, a oniby zręczności nie mieli spełnić dobry uczynek... Wié Pan Bóg, co robi!<br />
{{tab}}— Ot i dobrze!... — mówił paroch — chwała Bogu, że nie urodziło, człekby zabogaciawszy o Bogu zapomniał, nie miałby powodu doświadczenia pokory, z którą do poczciwych ludzi udać się musi o pomoc, a oniby zręczności nie mieli spełnić dobry uczynek... Wié Pan Bóg, co robi!<br />
{{tab}}Było to jego ulubione często powtarzane przysłowie, które, jak ogólne lekarstwo do każdéj przykładał rany.<br />
{{tab}}Było to jego ulubione często powtarzane przysłowie, które, jak ogólne lekarstwo do każdéj przykładał rany.<br />