Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/470: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{pk|nie|mi}} się kto obejść umiał. W kilka tygodni ledwie się nieco uspokoiło. Starosta napadał na Gozdzkiego, a ten już na baczności się zawsze mając, bo go to bawiło — stawał w obronie i prochu napsuwszy, często ludzi nakaleczywszy sobie, rozchodzili się ''ad videndum''. Dla wojewodzica to było rozrywką, przyczém, że punkt honoru mu nakazywał nieszczęśliwą starościnę bronić, a na nikogo téj obrony zdać nie mógł, zmuszonym był dawne swe życie bałamutne porzuciwszy, doma siedziéć i swemu gościowi atentować. Że z tego stałszy afekt po raz pierwszy w życiu w człowieku rozbałamuconym się wywiązał, było już w przeznaczeniu. Wojewodzic powziął szacunek dla starościnéj, amory swe lwowskie porzucił, stał się więcéj domatorem i nie skarżył się na to. Proces rozwodowy szedł tępo, choć na powodach do niego nie zbywało, a Gozdzki na to nie żałował. Lecz w konsystorzu i Potocki téż miał swoich obrońców, a grosza nierównie więcej od wojewodzica, któremu na nim zawsze zbywało.<br />
{{pk|nie|mi}} się kto obejść umiał. W kilka tygodni ledwie się nieco uspokoiło. Starosta napadał na Gozdzkiego, a ten już na baczności się zawsze mając, bo go to bawiło — stawał w obronie i prochu napsuwszy, często ludzi nakaleczywszy sobie, rozchodzili się ''ad videndum''. Dla wojewodzica to było rozrywką, przyczém, że punkt honoru mu nakazywał nieszczęśliwą starościnę bronić, a na nikogo téj obrony zdać nie mógł, zmuszonym był dawne swe życie bałamutne porzuciwszy, doma siedziéć i swemu gościowi atentować. Że z tego stalszy afekt po raz pierwszy w życiu w człowieku rozbałamuconym się wywiązał, było już w przeznaczeniu. Wojewodzic powziął szacunek dla starościnéj, amory swe lwowskie porzucił, stał się więcéj domatorem i nie skarżył się na to. Proces rozwodowy szedł tępo, choć na powodach do niego nie zbywało, a Gozdzki na to nie żałował. Lecz w konsystorzu i Potocki téż miał swoich obrońców, a grosza nierównie więcéj od wojewodzica, któremu na nim zawsze zbywało.<br />
{{tab}}Trudna do wiary, a przecież prawdziwa rzecz, że się ta sytuacya lat dwa przeciągnąć mogła, a ani starosta się nie wyrzekał żony, ani Gozdzki obrony jéj.<br />
{{tab}}Trudna do wiary, a przecież prawdziwa rzecz, że się ta sytuacya lat dwa przeciągnąć mogła, a ani starosta się nie wyrzekał żony, ani Gozdzki obrony jéj.<br />
{{tab}}Przyszło do tego, że gromadnie raz naszedłszy na Jaryczów nocą, Potocki owe dwie armatki stojące na wałach, które żadnego strzału nie dały, zabrał i cofając się, uprowadził z sobą w tryumfie.<br />
{{tab}}Przyszło do tego, że gromadnie raz naszedłszy na Jaryczów nocą, Potocki owe dwie armatki stojące na wałach, które żadnego strzału nie dały, zabrał i cofając się, uprowadził z sobą w tryumfie.<br />
{{tab}}Gozdzkiego to tak obeszło, iż z całą gromadą puścił się w pogoń, gotów znowu życie stracić, aby dyzhouoru nie miéć. Starosta się mężnie bronił, ale naciśnięty armatki porzucił. Więc je zieleniną poobwiązawszy, z wielkim hukiem i krzykiem nazad na wały zaprowadzono, gdzie spokojnie sobie drzemać mogły, bo im wartowników dodano.<br />
{{tab}}Gozdzkiego to tak obeszło, iż z całą gromadą puścił się w pogoń, gotów znowu życie stracić, aby dyzhonoru nie miéć. Starosta się mężnie bronił, ale naciśnięty armatki porzucił. Więc je zieleniną poobwiązawszy, z wielkim hukiem i krzykiem nazad na wały zaprowadzono, gdzie spokojnie sobie drzemać mogły, bo im wartowników dodano.<br />
{{tab}}Gozdzkiego przyjaciele różnemi racyami przekonać się starali i skonwinkować, żeby do jakiej zgody i kompromisu ze starostą przyszło, bo mu to wistocie życie zatruwało, nie dał się jednak złamać.<br />
{{tab}}Gozdzkiego przyjaciele różnemi racyami przekonać się starali i skonwinkować, żeby do jakiéj zgody i kompromisu ze starostą przyszło, bo mu to wistocie życie zatruwało, nie dał się jednak złamać.<br />
{{tab}}— Kobiety nieszczęśliwéj nie rzucę, na łup jéj rozbójnikowi nie dam. Gozdzki nigdy nikogo nie zawiódł i nie zdradził. Co będzie to będzie, Kaniowski beknąć musi. Gdyby już nie o kobietę mi szło; to o honor idzie. Nie dam mu się przechwalać, że mnie w kaszy zjadł.<br />
{{tab}}— Kobiety nieszczęśliwéj nie rzucę, na łup jéj rozbójnikowi nie dam. Gozdzki nigdy nikogo nie zawiódł i nie zdradził. Co będzie to będzie, Kaniowski beknąć musi. Gdyby już nie o kobietę mi szło; to o honor idzie. Nie dam mu się przechwalać, że mnie w kaszy zjadł.<br />
{{tab}}Starosta do zgody był skłonniejszy może, bo spokoju chwili nie miał, ani w domu, ani za domem, ruszyć się nie mógł bez kilkudziesięciu z milicyi; nocami stawić musiał straże i choć czasem jaki miesiąc spokojnie upłynął, Gozdzki zasadzał się na niego, czatował, i gdy się go najmniéj spodziewano, napadał.<br />
{{tab}}Starosta do zgody był skłonniejszy może, bo spokoju chwili nie miał, ani w domu, ani za domem, ruszyć się nie mógł bez kilkudziesięciu z milicyi; nocami stawić musiał straże i choć czasem jaki miesiąc spokojnie upłynął, Gozdzki zasadzał się na niego, czatował, i gdy się go najmniéj spodziewano, napadał.<br />