Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/495: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 3: Linia 3:
{{tab}}Osoba była w późnym wieku, a choć od męża młodsza, tak złamana cierpieniem, że się niemal od niego wydawała więcéj zgrzybiałą i osłabłą. Szła drżąc, powoli, opierając się na córce i wnuczce. Pomimo wieku i znękania, które się na smutnéj malowało twarzy, starościna była tak piękną, iż malarz-by z niéj wzór mógł brać do obrazka. Smutkowi jéj towarzyszyła taka anielska słodycz w wyrazie ust, wejrzeniu, w składzie wszystkich rysów twarzy, nawykłéj życiem do chrześcijańskiéj rezygnacyi i cierpliwości, iż niepodobna było nie uczuć się wzruszonym widokiem tego oblicza pełnego oraz powagi, dobroci, bólu i spokoju pobożnego.<br />
{{tab}}Osoba była w późnym wieku, a choć od męża młodsza, tak złamana cierpieniem, że się niemal od niego wydawała więcéj zgrzybiałą i osłabłą. Szła drżąc, powoli, opierając się na córce i wnuczce. Pomimo wieku i znękania, które się na smutnéj malowało twarzy, starościna była tak piękną, iż malarz-by z niéj wzór mógł brać do obrazka. Smutkowi jéj towarzyszyła taka anielska słodycz w wyrazie ust, wejrzeniu, w składzie wszystkich rysów twarzy, nawykłéj życiem do chrześcijańskiéj rezygnacyi i cierpliwości, iż niepodobna było nie uczuć się wzruszonym widokiem tego oblicza pełnego oraz powagi, dobroci, bólu i spokoju pobożnego.<br />
{{tab}}Nie rychło, zbliżywszy się ku nam, podniosła oczy i poczęła się uważnie wpatrywać we mnie i Zbąskiego. Musiano ją zapewne, unikając zbyt silnego wrażenia, uprzedzić o mojém podobieństwie do syna. Wzrok miała osłabiony, i gdym z kolei przystąpił do ucałowania jéj ręki, wlepiła we mnie oczy, ściskając mnie i nie puszczając ręki mojéj.— Czułem przyśpieszony oddech staruszki, dłoń jéj drżała mocno, tchnęła, jakby jéj powietrza zabrakło, i nawet nie odpowiedziawszy na moje powitanie, padła na podane jéj krzesełko.<br />
{{tab}}Nie rychło, zbliżywszy się ku nam, podniosła oczy i poczęła się uważnie wpatrywać we mnie i Zbąskiego. Musiano ją zapewne, unikając zbyt silnego wrażenia, uprzedzić o mojém podobieństwie do syna. Wzrok miała osłabiony, i gdym z kolei przystąpił do ucałowania jéj ręki, wlepiła we mnie oczy, ściskając mnie i nie puszczając ręki mojéj.— Czułem przyśpieszony oddech staruszki, dłoń jéj drżała mocno, tchnęła, jakby jéj powietrza zabrakło, i nawet nie odpowiedziawszy na moje powitanie, padła na podane jéj krzesełko.<br />
{{tab}}Córka dała mi znak głową, ażebym zajął miejsce przy staruszce — musiałem być posłuszny. Siedzieć tak pożeranemu ciekawemi oczyma, jak winowajcy, nie jest miłém; krew mi biła do głowy. Starosta i starościna, niemi oboje, to na siebie, to na mnie patrzali; milczenie stawało się nad wyraz przykrém.<br />
{{tab}}Córka dała mi znak głową, ażebym zajął miejsce przy staruszce — musiałem być posłuszny. Siedziéć tak pożeranemu ciekawemi oczyma, jak winowajcy, nie jest miłém; krew mi biła do głowy. Starosta i starościna, niemi oboje, to na siebie, to na mnie patrzali; milczenie stawało się nad wyraz przykrém.<br />
{{tab}}Starościna wreszcie, jakby na męstwo się wysilając, głowę podniosła ku mnie i spytała z wyrazem pełnym czułości:<br />
{{tab}}Starościna wreszcie, jakby na męstwo się wysilając, głowę podniosła ku mnie i spytała z wyrazem pełnym czułości:<br />
{{tab}}— Skąd pan przybywa? dawno w kraju? Słyszałam...<br />
{{tab}}— Skąd pan przybywa? dawno w kraju? Słyszałam...<br />