Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/370: Różnice pomiędzy wersjami

Grobur (dyskusja | edycje)
(Brak różnic)

Wersja z 16:28, 24 cze 2018

Ta strona została przepisana.

póki ciemno, żeby mieszkańcy Ktezyfonu się nie spostrzegli... Musisz je spalić!..
Julian nic nie odpowiedział.
— Weźcie ich — rzekł, wskazując legionistom zbiegów — i nie spuszczajcie z nich oka!
Powracając do namiotu, Julian zatrzymał się u wejścia i wzniósł oczy:
— Więc w samej rzeczy? Tak zwyczajnie i tak szybko! Czuję, że wola moja jest jako wola bogów. Zaledwie pomyślałem, a oto spełnia się!
Rosła mu radość w duszy i zrywała się, jak burza. Z uśmiechem położył rękę na sercu, by stłumić gwałtowne bicie. Dotychczas przechodziły go dreszcze i w głowie czuł ciężar jak po dniu na skwarnym słońcu spędzonym.
Przywoławszy do siebie do namiotu wodza Wiktora, ślepo uległego i bez granic przywiązanego do niego starca wręczył mu sygnet złoty z pieczęcią cesarską.
— Dowódcom floty, komesom Konstantynianowi i Lucylianowi — rozkazał krótko Julian: — przededniem mają podpalić statki, z wyjątkiem pięciu naw z żywnością i dwunastu czółen, które nam posłużą do stawiania mostów ruchomych. Te wziąć na wozy. Wszystkie inne spalić. Kto się temu rozkazowi sprzeciwi, głową odpowie. Zachować najściślejszą tajemnicę. Idź!
Podał mu kawałek papirusu, na którym szybko wypisał lakoniczny rozkaz do dowódców floty.
Wiktor, swoim zwyczajem niczemu się nie dziwiąc i nic nie mówiąc, ucałował brzeg purpury cesarskiej i wyszedł spełnić rozkazy.
Pomimo pory spóźnionej, Julian zwołał radę wojenną. Zebrali się w namiocie wodzowie chmurni, rozgniewani skrycie i niedowierzający.