Strona:Pisma VI (Aleksander Świętochowski).djvu/105: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Pywikibot touch edit |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Uwierzytelniona | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{tab}}'''Kazimiera''' ''(j. w)''. Pan nie widzisz, jak ten nóż ostry...<br |
{{tab}}'''Kazimiera''' ''(j. w)''. Pan nie widzisz, jak ten nóż ostry...<br> |
||
{{tab}}'''Onufry.''' Od jednego, mówię, słowa. Kiedy u nóg włóczyłem się dziedzicowi, żeby panienkę uwolnił, rzekł do mnie: dobrze, ale jeśli natychmiast zostanie twoją... żoną.<br |
{{tab}}'''Onufry.''' Od jednego, mówię, słowa. Kiedy u nóg włóczyłem się dziedzicowi, żeby panienkę uwolnił, rzekł do mnie: dobrze, ale jeśli natychmiast zostanie twoją... żoną.<br> |
||
{{tab}}'''Kazimiera''' ''(gwałtownie)''. Milcz służalcze, bo ci z piersi obłudne serce wykroję ''(wchodzi Tadeusz)''.<br |
{{tab}}'''Kazimiera''' ''(gwałtownie)''. Milcz służalcze, bo ci z piersi obłudne serce wykroję ''(wchodzi Tadeusz)''.<br> |
||
{{tab}}'''Onufry''' ''(ze złością)''. To zostaniesz jego kochanką ''(we drzwiach półgłosem grożąc Tadeuszowi)''. Zajmę ja cię z tej szkody... ''(oddala się)''. |
{{tab}}'''Onufry''' ''(ze złością)''. To zostaniesz jego kochanką ''(we drzwiach półgłosem grożąc Tadeuszowi)''. Zajmę ja cię z tej szkody... ''(oddala się)''.<br> |
||
{{c|SCENA IX.|w=130%|przed=2em}} |
|||
⚫ | |||
⚫ | |||
<center><big>SCENA IX.</big></center> |
|||
⚫ | |||
⚫ | |||
⚫ | |||
⚫ | |||
⚫ | {{tab}}'''Tadeusz.''' Uciekłem przed piorunem, który na mnie spadł nagle. ''(błagając)'' Aniele mój, nie gardź człowiekiem, który chwilowo omdlał w swem czuciu, uderzony w jego nigdy nietkniętą strunę. Z mlekiem matki wyssałem moją szlachecką dumę, dotąd oddychałem jej powietrzem, ani raz serce moje nie zadrgało po za |
||
⚫ | |||
⚫ | |||
⚫ | |||
⚫ | |||
⚫ | {{tab}}'''Tadeusz.''' Uciekłem przed piorunem, który na mnie spadł nagle. ''(błagając)'' Aniele mój, nie gardź człowiekiem, który chwilowo omdlał w swem czuciu, uderzony w jego nigdy nietkniętą strunę. Z mlekiem matki wyssałem moją szlachecką dumę, dotąd oddychałem jej powietrzem, ani raz serce moje nie zadrgało po za |