Czaszka Wielkiego Narbony/10: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
nowy rozdział
(Brak różnic)

Wersja z 10:38, 20 kwi 2021

<<< Dane tekstu >>>
Autor nieznany
Tytuł Czaszka Wielkiego Narbony
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 30.3.1939
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz nieznany
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


dzieci moje, że ukarzę tego nędznika!... A teraz, żegnajcie!... Wracam do Krainy Wiecznych Łowów i nigdy mnie już nie ujrzycie! Adios!...
— Adios!... Adios!... — rozległy się wołania.
W niespełna piętnaście minut mustangi Apaczów zostały zebrane, wojownicy skoczyli na siodła i po chwili tętent koni ucichł w oddali. Dzieci Wielkiego Narbony wykonały skrupulatnie rozkaz zmarłego wodza.

Spotkanie

Buffalo Bill wciągnął czaszkę do góry i odwróciwszy się ku dziewczynie, uścisnął serdecznie jej dłoń.
— Jestem pani winien życie moich przyjaciół. — rzekł. — Nigdy tego pani nie zapomnę.
— Hallo, wy tam, na górze! — rozległ się głos z dołu.
— Hallo, Hickock!... — zawołał Buffalo Bili w odpowiedzi.
Dziki Bill i Nick Wharton wydali okrzyk radości i zdumienia.
— Buffalo?! — zawołał Nick. — Skąd się tam bierzesz na górze?...
— Wlazłem tu, aby wypędzić Apaczów!
— To ty tak wrzeszczałeś? — zdziwił się stary wywiadowca.
— Nie!... — zawołał Cody ze śmiechem. — To Lasca!...
— Więc ona jest na górze wraz z tobą? — zdziwił się Hickock.
— Tak...
— Podziękuj jej w naszym imieniu!
— Idziemy do was, ale wy musicie podążyć do wejścia do kanionu. Znajdziecie po drodze Małego Lamparta z końmi oraz barona, który opiekuje się Sangamonem Charlie, — zawołał Buffalo Bill. — Spotkamy się na dole...
Buffalo Bill i Lasca ruszyli w dół. Cody prowadził za uzdę konia Sangamona Charlie.
— Mam nadzieję, że naprawiłam zło, które wam wyrządziłam, — rzekła po chwili Lasca. — Teraz muszę odjechać... Czy mogę zabrać konia Sangamona Charlie? Swojego straciłam...
— Ale pani pójdzie ze mną... — rzekł zdumiony Buffalo Bill.
— Nie, senior Cody.
— Dlaczego?
— Nakazał mi pan kiedyś opuszczenie tych stron, — rzekła dziewczyna. — Właśnie mam zamiar to uczynić. Mój dziadek, stary Gozales, — mieszka tu w okolicy. Wszystko już mamy przygotowane do wyjazdu i jutro wyruszamy na drugi brzeg Rio Grande. Teraz wszystkie moje sprawy są zakończone. Apacze wrócili do swych siedzib, a „totem“ został unieszkodliwiony. Niech go pan odeśle gubernatorowi i powie, że to podarunek od Lasci, córki Boston Jacka. I niech pan się postara odkryć tajemnicę tej czaszki...
— Zdaje mi się, że już ją odkryłem, — uśmiechnął się Cody. — A teraz, senorita, proszę zapamiętać, że Buffalo Bill uważa panią za swą przyjaciółkę. Gdyby pani potrzebowała pomocy, ja i moi przyjaciele zawsze jesteśmy na pani usługi.
Lasca skoczyła na siodło i po chwili zniknęła między skałami. Buffalo Bill pośpieszył teraz do kanionu, gdzie czekali na niego już przyjaciele.
— Skąd się tu wzięliście? — zapytał na powitanie Buffalo Bill.
— Wróciliśmy do hotelu i tam niejaki Juan Francisco powiedział nam, że opuściłeś miasto przed godziną w towarzystwie barona, Lamparta i tej dziewczyny — rzekł Dziki Bill. — Pojechaliśmy za wami. Nie wydarzyło się nam nic szczególnego aż do chwili, gdy znaleźliśmy się w kanionie. Wpadliśmy w sam środek Indian... Na szczęście Nick znalazł tę jaskinię... Ale gdzie jest Lasca?
Buffalo Bill opowiedział wszystko po kolei, nie szczędząc dziewczynie pochwał.
— A oto ten „totem“! — zawołał Hickock, podnosząc z ziemi czaszkę.
Baron skoczył w tył i wydał okrzyk przerażenia.
— Zabierzcie to świństwo! — zawołał. — Nie mogę na to patrzeć... Czuję wstręt do tego przeklętego gnata!...
— Ta maszyna może człowieka wyprowadzić z równowagi... — rzekł Nick.
— Daj tu tę czaszkę. — rzekł Cody do Hickocka. — Zaraz wam pokażę, na czym polega tajemnica „totemu“...
Buffalo Bill położył czaszkę na ziemi przed sobą i wszyscy, nie wyłączając związanego Sangamona Charlie, poczęli przypatrywać się wszystkiemu z ciekawością. Czaszka poczęła się poruszać, kołysać, a wreszcie śmiesznym, podskakującym ruchem potoczyła się ku wywiadowcy. Stary Nick i Mały Lampart zadrżeli
— Widzicie. — rzekł z uśmiechem Buffalo Bill. — Nie dziwcie się Apaczom, że wierzą w cuda, skoro i wy jesteście przerażeni...
— Ale jak to jest możliwe? — zawołał Hickock.
— Muy malo! — rzekł z przekonaniem Mały Lampart.
Buffalo Bill podniósł czaszkę i pokazał ją towarzyszom ze wszystkich stron. Okazało się, że wszystkie otwory były zalepione woskiem, w którym czyjaś ręka wyżłobiła małe szparki, aby powietrze mogło dostawać się do wnętrza kości.
— Widzicie, jak to jest urządzone, — rzekł Buffalo Bill. — A teraz, uwaga!
Buffalo Bill ostrożnie usunął wosk nożem i położył czaszkę na ziemi. „Totem“ poruszył się kilka razy, a potem wyskoczyła z niego... żaba i zarechotała wesoło. Cieszyła się, że znów znalazła się na wolności.
Wywiadowcy wybuchnęli gromkim śmiechem. Nawet Mały Lampart, który był zwykle powściągliwy w ujawnianiu swych uczuć, śmiał się do rozpuku.

Zakończenie

— Jestem starym durniem i nigdy już nie zmądrzeję! — oświadczył wreszcie Nick Wharton.
— To wspaniały pomysł, — rzekł Hickock. — Kto to wykombinował?
— Prawdopodobnie Boston Jack, — rzekł


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.