Strona:PL Buffalo Bill -60- Czaszka Wielkiego Narbony.pdf/17: Różnice pomiędzy wersjami

(Brak różnic)

Wersja z 11:02, 20 kwi 2021

Ta strona została przepisana.


Cud „Totemu“

— Tam toczy się walka, senor? — zapytała Lasca szeptem.
— Ktoś kogoś ściga — rzekł Buffalo Bill. — Widocznie Apacze, którzy dążyli naszym śladem, znaleźli w kanionie inne osoby. Mam nadzieję, że baronowi nie stało się nic złego, choć w obecnej chwili znajduje się on w niebezpiecznej strefie...
— Gdzie jest pański mały Indianin?
— Został przy koniach w kotlinie, w której Apacze ukrywali kradzione mustangi... Ale co to? Słyszała pani?
— Tak! To okrzyki białych ludzi... — zawołała Lasca.
Hałas w kanionie uspokoił się trochę i nagle rozległ się znajomy głos:
— Właź szybko do jaskini, Hickock! Te psy nie zdobędą tak prędka naszych skalpów!
W kanionie znów rozległy się strzały i dzikie wrzaski Apaców.
— To moi chłopcy! — zawołał Buffalo Bill z radością. — Schronili się w jaskini... baron jest również w pobliżu. Powinienem zejść na dół, aby im pomóc!...
Buffalo Bill począł gorączkowo przechadzać się nad brzegiem kanionu, zastanawiając się, jak wybrnąć z sytuacji.
— Niech pan zaczeka, — rzekła nagle Lasca. — Możemy pomóc pańskim przyjaciołom w inny sposób. To nie ma sensu, żeby pan teraz schodził na dół. Indianie podziurawią pana kulami, gdy będzie pan znajdował się na zboczu.
— Ale ja muszę pomóc moim ludziom, senorita! — zawołał Buffalo Bill. — Musze coś obmyśleć... Nie mogę strzelać, gdyż jest zupełnie ciemno, a więc...
— Niech pan nie strzela, — rzekła Lasca. — Nie może pan dać Indianom do zrozumienia, że znajdujemy się na górze. Kilkunastu z nich może nas zaskoczyć od tyłu.
— A jednak muszę coś przedsięwziąć...
— Niech pan pozwoli mi się zastanowić, — poprosiła Lasca.
Podczas gdy dziewczyna myślała usilnie, Buffalo Bill pochylił się nad krawędzią kanionu i wytężał wszystkie zmysły. Z dobiegających go z dołu odgłosów domyślił się, że jego towarzysze zdołali dostać się do jaskini i że są tam względnie bezpieczni. Cody wiedział, że jaskinia jest dość obszerna, aby można w niej było umieścić konie, ale zastanawiał się, jak długo Nick Wharton i Hickock będą mogli bronić się z zaimprowizowanej fortecy przeciwko przeważającej sile Apaczów.
Buffalo Bill myślał już o tym, żeby popędzić co koń wyskoczy do fortu Grand i sprowadzić pomoc, ale uznał ten pomysł za nierealny, gdyż zanim przybyłaby pomoc, byłoby już za późno.
— Senor. — rzekła nagle Lasca. — Wydaje mi się, że znalazłam sposób... Czy ma pan fosforyzowane zapałki?
— Tak, ale co pani zamierza uczynić?
— Umożliwią mi wykonanie mojego planu, — odparła Lasca. — Widziałam kiedyś jak mój ojciec posłużył się tą sztuczka w krytycznych okolicznościach. Niech mi pan przyniesie „totem“ i lasso, Buffalo.
Lasca stanęła na krawędzi wąwozu w miejscu, pod którym musieli znajdować się Indianie, czatujący przed jaskinią, jak koty przed mysią dziurą. Dziewczyna przywiązała mocno sznur do czaszki Narbony i rzekła:
— Proszę teraz chwycić koniec lassa i oddalić się nieco, senor Cody. Przewiesimy czaszkę przez krawędź w ten sposób, żeby można ją było podnosić i opuszczać w dół.
Buffalo Bill zrozumiał plan dziewczyny.
— Rozumiem, co pani zamierza uczynić, — rzekł — Czy plan pani uda się jednak?
— Zobaczymy.
Gdy przygotowania były ukończone, Lasca natarła całą powierzchnię czaszki fosforem, co sprawiło, że „Weilki Narbona“ wyglądał rzeczywiście upiornie. Czaszka jaśniała w ciemnościach jak płonąca zielonawym światłem kula ognista
— Apacze będą myśleli, że czaszka unosi się w powietrzu. — rzekła Lasca. — Będą szaleli z przerażenia i uczynią wszystko, co im rozkaże... Wielki Narbona.
— Teraz wierzę! — rzekł Buffalo Bill.
— A więc, niech pan rozpocznie opuszczać czaskę... Powoli i ostrożnie... — szepnęła dziewczyna.
Tymczasem z dołu dochodziły wciąż wrzaski Indian i odgłosy strzałów. Widocznie Apacze zaatakowali ukrytych w jaskini wywiadowców, którzy bronili się zaciekle. Gdy czaszka ukazała się w powietrzu nad kanionem, Apacze natychmiast przestali strzelać i słychać było tylko pojedyncze strzały wywiadowców.
Buffalo Bill, skulony na samym brzegu wąwozu, manewrował sznurem i czaszka wędrowała zwolna w górę i w dół.
— Doskonale. — rzekła Lasca. — Teraz moja kolej... Apacze będą mnie słuchali, jak psy...
Dziewczyna przyłożyła złożone dłonie do ust i wydała przeraźliwy, niesamowity okrzyk.
— Teraz pańska kolej, — rzekła cicho. — Niech pan pociągnie sznurkiem nieco energiczniej.
Buffalo Bill pociągnął sznur, a Lasca znów wydała swój niesamowity okrzyk, który zmroził krew w żyłach przerażonych Apaczów.
— Narbona! Narbona!... — wołała dziewczyna.
— Narbona... Narbona... odpowiedziały echa w wąwozie.
Przerażeni Indianie byli pewni, że tysiące głosów powtarza imię wielkiego wodza.
— Narbona, Wielki Narbona z Navajo jeszcze raz pragnie przemówić do swych dzieci! — zawołała Lasca. — Po raz ostatni ukazuje się swym synom, dzielnym wojownikom z plemienna Apaczów, aby udzielić im rad i napomnień!... Czy moje dzieci słyszą mnie?
— Słyszymy... słyszymy... — po całym kanionie przeszedł pomruk Apaczów.
— Apacze postępują źle! — wołała Lasca. — Blade twarze, które ukryły się w jaskini, są również moimi dziećmi... Nie chcę, aby moi synowie walczyli między sobą! Czy zrozumieliście mnie?!...
— Rozumiemy... rozumiemy...
— Jest wolą Wielkiego Narbony, aby jego czerwonoskóre dzieci wróciły natychmiast do swych siedzib na południu, gdzie jest wiele zwierzyny i kraj jest spokojny. Widzę białych wojowników w niebieskich bluzach, którzy dążą w tę stronę, aby ukarać moich synów za opuszczenie siedzib! Sangamon Charlie jest synem złego ducha i nie powinniście go słuchać. To on sprowadził tu białych żołnierzy! Wciągnął was w zasadzkę!... Przyrzekam wam, o