Oto Bóg, który łona tajemnic odmyka...: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja nieprzejrzana][wersja nieprzejrzana]
Usunięta treść Dodana treść
Wyciorek (dyskusja | edycje)
Nie podano opisu zmian
formatowanie tekstu, lit
Linia 2:
 
 
</poem>
Oto Bóg, który łona tajemnic odmyka,<br>
Podniósł wreszcie zasłonę czarną z matecznika<br>
I pokazał... okropną umysłów ruinę,<br>
Oczy krwią zaszłe, twarze zielone i sine,<br>
Dogasające oczy przy ofiarnej czarze,<br>
Zabójstwa serc i skryte na trupy cmentarze,<br>
Kijami po moskiewsku nasiekane grzbiety,<br>
Żywce zwierzęce widma - włóczęgi - szkielety,<br>
Chodzące ludzi szczątki - ciał ruchome ćwierci,<br>
Pełny wężowisk ducha matecznik, gród śmierci...
 
Tamże jest tron jako grób straszliwy i czarny,<br>
Na którym się pokazał ów niedźwiedź polarny,<br>
Figura z krwi i z ciała, wewnątrz chora, pusta,<br>
Mocarz zapowiedziany w proroctwie oszusta.<br>
Przed jego pożyczoną już od cara mocą<br>
Szkielety waryjatów kładną się, gruchocą,<br>
Podlą się i za podłość mu składają dzięki.<br>
Słychać trasktrzask czaszek, grzechot pisczelipiszczeli i jęki.<br>
Któż by powiedział wczora, że ta, ach, kotara<br>
Kryje takie tam uczty straszne Baltazara,<br>
Że ten, co miał serdeczne niegdyś w Polsce państwo,<br>
Dzisiaj osławiony zapadł w ducha pijaństwo<br>
I bachanalią kończy z uczuciem wieczności,<br>
Nie wiedząc, że ma z trupów śmiejących się gości,<br>
Że tam nie oświecony jest dom bez miesiąca<br>
I ręka carska ogniem po ścianach pisząca,<br>
Że przy stole okropne zbierając okruchy<br>
Siedzą cała nie swymi napełnione duchy,<br>
Liczba jakaś szatanów, która ciał używa.<br>
Ten mówi ja - a drugi duch się w nim odzywa -<br>
Drugi - którego przeszłość w siebie zajrzeć znęci,<br>
Spojrzy - i cudzą pamięć znajdzie w swej pamięci.<br>
Inny... gdzieś pod Grochowem naznaczony blizną,<br>
Zapomni się i Moskwę nazywa ojczyzną.<br>
Tamten rozczochra włosy i podniesie pięście,<br>
I krzyknie jak kobieta: Boże! o! nieszczęście!<br>
I zaszlochaniem, w którym już braknie oddechu,<br>
Zakończy jak dziecinna harmonika śmiechu,<br>
Z tonu na ton spadając, aż głosem zaleci<br>
W te jamy, gdzie psy wyją piekielne jak dzieci...
 
Tam, patrzaj, człowiek niby zachyśnionyzachłyśniony Bogiem,<br>
Ojczyzny, swojej matki dawnej, stoi wrogiem;<br>
W serce, gdzie ona jeszcze święty ogień trzyma,<br>
Swymi sztyletowymi utkwiwszy oczyma...<br>
Wariat, a mądry! Sztandar zaguby rozwinie,<br>
Wszystkich wyszle i straci, ale sam nie zginie -<br>
Jako płaz będzie pływał w skorupach i ślinie...
 
I teraz stoi, patrzaj, jak trup w grobie cały,<br>
Od którego robaki sto lat uciekały,<br>
I nareszcie z przestrachem rzuciły trumnicę,<br>
Gdzie kości wypróchniałe gorzały jak świéce.
 
I nad okropnym, ciemnym piekła malowidłem<br>
Szary tak machnął ręką, jak niedoperz skrzydłem...
</poem>
 
[[Kategoria:Juliusz Słowacki]]