Strona:Zweig - Amok.pdf/133: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
wszyscy ludzie, zaledwie zbudzeni z upojenia, nie wiedzieli już, co było celem ich towarzyskiej łączności? Przechodziłem wśród tego niezajmującego tłumu, kłaniałem się, witałem i oddychałem z przyjemnością — bo to przecież była atmosfera mojej egzystencji — zapach perfum i elegancji, który unosił się nad tem kalejdoskopijnem zamięszaniem, i jeszcze radośniej wchłaniałem w płuca lekki wietrzyk, który przychodził z gajów Prateru, z letniego rozgrzanego lasu i rzucał pachnącą falę między ludzi, jakby bawił się rozkosznie, dotykając białych muślinów kobiet. Kilku znajomych chciało ze mną mówić. Djana, piękna aktorka, uśmiechała się zapraszająco do mnie z loży, ale nie miałem ochoty pójść nigdzie. Nie zajmowała mnie wcale rozmowa z tymi wiatowymi ludźmi, a już nudziło mnie poprostu oglądanie w nich samego siebie, jak w zwierciadle. Chciałem tylko ogarnąć wzrokiem całe widowisko, to zmysłowe podniecenie, które się wzmagało z każdą godziną (bo podniecenie innych jest najprzyjemniejszem widowiskiem dla obojętnego widza). Kilka pięknych kobiet przechodziło koło mnie, patrzyłem arogancko, ale bez istotnego pożądania na ich piersi, które drżały przy każdym kroku pod cienką gazą, uśmiechałem się w duchu z ich na pół-przykrego, na pół-miłego zakłopotania, kiedy się czuły
wszyscy ludzie, zaledwie zbudzeni z upojenia, nie wiedzieli już, co było celem ich towarzyskiej łączności? Przechodziłem wśród tego niezajmującego tłumu, kłaniałem się, witałem i oddychałem z przyjemnością — bo to przecież była atmosfera mojej egzystencji — zapach perfum i elegancji, który unosił się nad tem kalejdoskopijnem zamięszaniem, i jeszcze radośniej wchłaniałem w płuca lekki wietrzyk, który przychodził z gajów Prateru, z letniego rozgrzanego lasu i rzucał pachnącą falę między ludzi, jakby bawił się rozkosznie, dotykając białych muślinów kobiet. Kilku znajomych chciało ze mną mówić. Djana, piękna aktorka, uśmiechała się zapraszająco do mnie z loży, ale nie miałem ochoty pójść nigdzie. Nie zajmowała mnie wcale rozmowa z tymi {{Korekta|wiatowymi|światowymi}} ludźmi, a już nudziło mnie poprostu oglądanie w nich samego siebie, jak w zwierciadle. Chciałem tylko ogarnąć wzrokiem całe widowisko, to zmysłowe podniecenie, które się wzmagało z każdą godziną (bo podniecenie innych jest najprzyjemniejszem widowiskiem dla obojętnego widza). Kilka pięknych kobiet przechodziło koło mnie, patrzyłem arogancko, ale bez istotnego pożądania na ich piersi, które drżały przy każdym kroku pod cienką gazą, uśmiechałem się w duchu z ich na pół-przykrego, na pół-miłego zakłopotania, kiedy się czuły przezemnie tak zmysłowo szacowane i bezczelnie rozbierane. W rzeczywistości nie nęciła mnie żadna, ale sprawiało mi pewną satysfakcję udawać przed niemi pożądanie. Igraszki z uczuciem, z ich uczu­ciem, robiły mi przyjemność, czułem rozkosz, dotykając w myślach ich ciała, czułem magnetyczne
przezemnie tak zmysłowo szacowane i bezczelnie rozbierane. W rzeczywistości nie nęciła mnie żadna, ale sprawiało mi pewną satysfakcję udawać przed niemi pożądanie. Igraszki z uczuciem, z ich uczu­ciem, robiły mi przyjemność, czułem rozkosz, dotykając w myślach ich ciała, czułem magnetyczne