Strona:Zweig - Amok.pdf/148: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{pk|wsta|łem}}, chodziłem trochę, potem usiadłem znowu. To dziwne, ale już nie mogłem teraz marzyć tak przyjemnie, jak przedtem. Byłem tak zdenerwowany, że aż wszystko drgało we mnie. Z początku myślałem, że było to tylko niemiłe uczucie możliwości {{kor|spotkanie|spotkania}} Lajosa i jego żony między mijającymi mnie ludźmi, ale jakże on mógł przypuszczać, że te nowe |
{{pk|wsta|łem}}, chodziłem trochę, potem usiadłem znowu. To dziwne, ale już nie mogłem teraz marzyć tak przyjemnie, jak przedtem. Byłem tak zdenerwowany, że aż wszystko drgało we mnie. Z początku myślałem, że było to tylko niemiłe uczucie możliwości {{kor|spotkanie|spotkania}} Lajosa i jego żony między mijającymi mnie ludźmi, ale jakże on mógł przypuszczać, że te nowe bilety, które trzymałem w ręku, należały do nich? Nie drażnił mnie już także niepokój w ludziach, przeciwnie, obserwowałem ich dokładnie, czy nie zaczynają cisnąć się już naprzód. Sam złapałem się na tem, jak raz po raz wstawałem i patrzyłem, czy niema chorągwi, którą wywieszano zawsze, kiedy bieg miał się rozpocząć. A więc to była — niecierpliwość, wewnętrzna gorączka oczekiwania, żeby start się już rozpoczął i żeby ta nieszczęsna sprawa {{kor|było|była}} już raz na zawsze załatwiona.<br> |
||
bilety, które trzymałem w ręku, należały do nich? Nie drażnił mnie już także niepokój w ludziach, przeciwnie, obserwowałem ich dokładnie, czy nie zaczynają cisnąć się już naprzód. Sam złapałem się na tem, jak raz po raz wstawałem i patrzyłem, czy niema chorągwi, którą wywieszano zawsze, kiedy bieg miał się rozpocząć. A więc to była — niecierpliwość, wewnętrzna gorączka oczekiwania, żeby start się już rozpoczął i żeby ta nieszczęsna sprawa {{kor|było|była}} już raz na zawsze załatwiona.<br> |
|||
{{tab}}Chłopak z gazetą wyścigową przebiegł obok mnie. Zatrzymałem go. Kupiłem sobie dzisiejszy program i zacząłem szukać w tych dla mnie w niezrozumiałym żargonie pisanych wyrazach, aż znalazłem wreszcie Teddy, nazwisko jego dżokeja, właściciela stajni i kolory czerwono-białe. Ale dlaczego mnie to tak interesowało? Zirytowany zmiąłem program i rzuciłem go na ziemię, wstałem i usiadłem znowu. Naraz zrobiło mi się gorąco, musiałem sobie chustką obetrzeć czoło, a kołnierz uciskał mnie. Bieg się jeszcze nie rozpoczął.<br> |
{{tab}}Chłopak z gazetą wyścigową przebiegł obok mnie. Zatrzymałem go. Kupiłem sobie dzisiejszy program i zacząłem szukać w tych dla mnie w niezrozumiałym żargonie pisanych wyrazach, aż znalazłem wreszcie Teddy, nazwisko jego dżokeja, właściciela stajni i kolory czerwono-białe. Ale dlaczego mnie to tak interesowało? Zirytowany zmiąłem program i rzuciłem go na ziemię, wstałem i usiadłem znowu. Naraz zrobiło mi się gorąco, musiałem sobie chustką obetrzeć czoło, a kołnierz uciskał mnie. Bieg się jeszcze nie rozpoczął.<br> |
||
{{tab}}Nareszcie dał się słyszeć głos dzwonka, ludzie cisnęli się naprzód i w tej samej chwili uczułem przerażony, jak mnie to dzwoniene także {{pp|przestra|szyło}} |
{{tab}}Nareszcie dał się słyszeć głos dzwonka, ludzie cisnęli się naprzód i w tej samej chwili uczułem przerażony, jak mnie to dzwoniene także {{pp|przestra|szyło}} |