Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/298: Różnice pomiędzy wersjami

(Brak różnic)

Wersja z 06:59, 4 maj 2021

Ta strona została przepisana.

Zniewag — i zgromię oboje, jak dzieci:
Mąż się porywa w gniewie i uporze,
Zamęt — gwałt — alić broń w ręku zaświeci,
Trącę rewolwer i trupem położę...

Mordercą będę! Będę osądzony!»
I tu począłem się śmiać, jak szalony.


XII.

A potem, słowa zwolniając i spadki,
Rzekłem: «Ach, wtedy, zacne moje panie.
Rozwódki, wdowy i szlachetne matki,
Dacie mi żonę... na ustatkowanie!
W skrwawione ręce dacie mi bławatki,
Błogosławieństwo i pocałowanie...»
— Aż dama nagle w piersi me bezbronne
Rzuciła z gniewem swoję chustkę wonnę,


XIII.

Mówiąc: «Nieznośny jesteś!» — Scena taka
Mogłaby była uróść w zamach stanu,
Gdybym minister był, lub zawadjaka
I nie dał memu kłonić się kolanu
Do stóp niewieścich, lub stylu rumaka
Żebym nie umiał wodzić według planu.
Więc z ziemi chustkę podjąwszy okrzętnie,
Złożyłem na stół arcyobojętnie.


XIV.

Na niestateczność światowej rozmowy
Skarżyć nie będę, jak skarżą sensaty.
Nieraz się urwie zdanie do połowy
Aromatycznej pojawem herbaty;
Ma i to jednak swój wdzięk, choć nienowy,
Parlamentaryzm stąd w sztukę bogaty,
I to, że ból się koi, gdy mu wskażem,
Jak łatwo prawdę przetrącać wachlarzem.


XV.

Wachlarzem... któren, gdyby kto urobił
Ze wszystkich razem «Pressy» feljetonów,
Pobiłby biblję i Homera pobił
Na rzecz rozgłosu Efemeridjonów[1],
Dla prawd korytarz ciasnyby wyżłobił,
Jak katakumbę, pełną łez i zgonów;
Z niej czerpiąc, deptałby ją nienajskąpiéj.
Wciąż obiecując: «Dalszy ciąg nastąpi...»


XVI.

Niechże im ziemia będzie lekką! — Oni,
Świecąc, zbawiają częściej od widoku,
Są parawanem... nie znają ironji
Zrządzeń wiekowych, ni wieczystych toku.
Kto nazbyt odkrył, pewno gdzieś zasłoni!...
Trybuna swoje podnóże ma w mroku.
Zbyt popularnym afiszów językiem
Gada się z każdym, lecz nie mówi z nikiem.


XVII.

O błąd jednakże was ja nie oskarżę,
Dziwną jest raczej pełność, godna chwały:
Z sztuki robicie szyldy albo szarże[2].
Kawiarnię z sceny lub hipodrom mały.
Jak koń stepowy polecę i zarżę,
Że się żelazne koleje udały.

To w sobie mówiąc, w tejże samej chwili
Mówiłem z gośćmi, co weszli — i byli...


XVIII.

Byli — jam zboczył w okno, ku akwarji[3],
Kędy się złote kołysały ryby,
Jako księżyce pod stopami Marji
(Assunty)... Dalej myśliłem: czyliby
Nawiedzić klasztor? Przejść się po kalwarji?
I mimoględnie patrzyłem przez szyby,
Gdy nagle biały mnich, jakby widzenie.
Stanął; ukryłem moje zadziwienie.


XIX.

Stanął, hrabinie pokłonił się nisko,
Mówiąc: «Ogrodnik wasz kona, jeżeli
Godzi się takie dać rzeczy nazwisko;
Któż bo wie, kiedy się z światem rozdzieli?
Atoli szukam lekarza tu blisko».
Słodko i mocno mówił, jak anieli.
Konsyljarz przeto kapelusza szukał,
Jam stanął w progach starca i nie pukał.


XX.

Wszedłem — a pierwszą spostrzeżoną rzeczą
Był krzyż maleńki, złoty, ten mój znany,
Na nagich piersiach starca. (Tak kaleczą
Martwe przedmioty!) — Starzec zadyszany
Obrócił ku mnie twarz z szczególną pieczą,
Pierwej opartym bywszy o mur ściany:
«Ją i starania weź mego pogrzebu!...»
Wyrzekł . . . . . . . . . . .
. . . . Assunta spojrzała ku Niebu.


  1. efemeridjon (fr.), ulotka, trwająca jeden dzień, dziennik.
  2. Uświadomieni w sztuce wiedzą, że ta najwyraźniej postąpiła w efektach i w rozwoju karykatury. (P. P.). — Szarża (franc.) = w sztuce: przesadne uwydatnianie pewnych cech, zwłaszcza komicznych.
  3. akwarja (łac.), zwykle: akwarjum, oszklony zbiornik wody dla hodowli rybek.