Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/205: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Seboloidus (dyskusja | edycje) |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{tab}}Wyciągnąwszy sieć na łachę, rybacy zaczęli wyrzucać ryby.<br |
{{tab}}Wyciągnąwszy sieć na łachę, rybacy zaczęli wyrzucać ryby.<br> |
||
{{tab}}Piękne, drapieżne sandacze, szczupaki o długich zębatych paszczach, szerokie, złociste karpie i leszcze, duże, pręgowane okonie o czerwonych płetwach miotały się i skakały po ziemi.<br |
{{tab}}Piękne, drapieżne sandacze, szczupaki o długich zębatych paszczach, szerokie, złociste karpie i leszcze, duże, pręgowane okonie o czerwonych płetwach miotały się i skakały po ziemi.<br> |
||
{{tab}}Łowcy wrzucali je do długich, podziurawionych skrzyń, pływających koło brzegu. Ryby mogły żyć w nich przez trzy doby, poczem przenoszono je do napełnionych wodą beczek, z któremi przyjeżdżali kupcy po świeży towar.<br |
{{tab}}Łowcy wrzucali je do długich, podziurawionych skrzyń, pływających koło brzegu. Ryby mogły żyć w nich przez trzy doby, poczem przenoszono je do napełnionych wodą beczek, z któremi przyjeżdżali kupcy po świeży towar.<br> |
||
{{tab}}Oddzielono tylko sandacze.<br |
{{tab}}Oddzielono tylko sandacze.<br> |
||
{{tab}}Te delikatne ryby nie znoszą niewoli i giną. Rybacy ponieśli je do kureni, aby złożyć na lodzie.<br |
{{tab}}Te delikatne ryby nie znoszą niewoli i giną. Rybacy ponieśli je do kureni, aby złożyć na lodzie.<br> |
||
{{tab}}Olek powrócił zachwycony do budanu Hancewicza.<br |
{{tab}}Olek powrócił zachwycony do budanu Hancewicza.<br> |
||
{{tab}}— Rybne macie jezioro! — wołał. — Widziałem piękny połów!<br |
{{tab}}— Rybne macie jezioro! — wołał. — Widziałem piękny połów!<br> |
||
{{tab}}— Poprawił się teraz, poprawił! — zgodził się stary. — Przed dziesięcioma jeszcze laty nasi Poleszucy mocno tu przetrzebili ryby, ale za polskich czasów, gdy zaprowadzono mądre przepisy i czas ochrony na każdy gatunek ryb, to połowy poprawiły się bardzo! Będą teraz jeszcze lepsze, bo wpuszczamy nowy zarybek i ustalamy miejsca niełowne, gdzie ryby mogą dorastać w spokoju...<br |
{{tab}}— Poprawił się teraz, poprawił! — zgodził się stary. — Przed dziesięcioma jeszcze laty nasi Poleszucy mocno tu przetrzebili ryby, ale za polskich czasów, gdy zaprowadzono mądre przepisy i czas ochrony na każdy gatunek ryb, to połowy poprawiły się bardzo! Będą teraz jeszcze lepsze, bo wpuszczamy nowy zarybek i ustalamy miejsca niełowne, gdzie ryby mogą dorastać w spokoju...<br> |
||
{{tab}}Hancewicz zaprosił Olka do budanu na wieczerzę.<br |
{{tab}}Hancewicz zaprosił Olka do budanu na wieczerzę.<br> |
||
{{tab}}Chłopcu bardzo smakowała zupa ze świeżych ryb z kartoflami i perłową kaszą.<br |
{{tab}}Chłopcu bardzo smakowała zupa ze świeżych ryb z kartoflami i perłową kaszą.<br> |
||
{{tab}}Popijając herbatę, na prośbę rybaków, opowiadał im o połowach potworów morskich, o czem czytał niedawno.<br |
{{tab}}Popijając herbatę, na prośbę rybaków, opowiadał im o połowach potworów morskich, o czem czytał niedawno.<br> |
||
{{tab}}Podczas tej pogadanki do budana wszedł leśniczy.<br |
{{tab}}Podczas tej pogadanki do budana wszedł leśniczy.<br> |
||
{{tab}}Wszyscy byli tak zajęci opowiadaniem, że nikt nawet nie słyszał turkotu wywrotnej „karafaszki“.<br |
{{tab}}Wszyscy byli tak zajęci opowiadaniem, że nikt nawet nie słyszał turkotu wywrotnej „karafaszki“.<br> |
||
{{tab}}Pożegnawszy rybaków i uwożąc ze sobą podarowaną mu przez Hancewicza kolczastą „kotewkę“, Olek odjechał razem z Żabskim, pełen wrażeń i wspomnień o {{Korekta|uprzejnych|uprzejmych}} ludziach z kureni nad Pohostem.<br |
{{tab}}Pożegnawszy rybaków i uwożąc ze sobą podarowaną mu przez Hancewicza kolczastą „kotewkę“, Olek odjechał razem z Żabskim, pełen wrażeń i wspomnień o {{Korekta|uprzejnych|uprzejmych}} ludziach z kureni nad Pohostem.<br> |
||
<br |
<br><br> |