Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/209: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Seboloidus (dyskusja | edycje) |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
sosenki i świerczki, dopiero co wyrośnięte z ziaren i ledwie wyzierające z zoranej piaszczystej gleby.<br |
sosenki i świerczki, dopiero co wyrośnięte z ziaren i ledwie wyzierające z zoranej piaszczystej gleby.<br> |
||
{{tab}}— Ba! — zawołał Żabski. — Nie brak mi amatorów na nie! Przychodzą tu jelenie i sarny. Nietyle najedzą się, ile potratują! Uczęszczają w te miejsca również dziki. Są one najgroźniejszymi wrogami szkółek i sadzonek... Zając też nie omieszka zajrzeć do nich i narobić szkody... Dlatego to ochraniamy przyszłe lasy sosnowe i świerkowe mocnemi ogrodzeniami, których nawet dzik nie obali!<br |
{{tab}}— Ba! — zawołał Żabski. — Nie brak mi amatorów na nie! Przychodzą tu jelenie i sarny. Nietyle najedzą się, ile potratują! Uczęszczają w te miejsca również dziki. Są one najgroźniejszymi wrogami szkółek i sadzonek... Zając też nie omieszka zajrzeć do nich i narobić szkody... Dlatego to ochraniamy przyszłe lasy sosnowe i świerkowe mocnemi ogrodzeniami, których nawet dzik nie obali!<br> |
||
{{tab}}Z traktu skręcili niebawem na drogę wiejską i po dwóch godzinach ustawicznego bujania z boku na bok, niby w łódce na rozkołysanych falach morskich, wyjechali na obszerną polanę, niedawno zapewne wyrąbaną w lesie, gdyż tam i sam leżały jeszcze niesprzątnięte drzewa i sterczały niewykarczowane pnie.<br |
{{tab}}Z traktu skręcili niebawem na drogę wiejską i po dwóch godzinach ustawicznego bujania z boku na bok, niby w łódce na rozkołysanych falach morskich, wyjechali na obszerną polanę, niedawno zapewne wyrąbaną w lesie, gdyż tam i sam leżały jeszcze niesprzątnięte drzewa i sterczały niewykarczowane pnie.<br> |
||
{{tab}}Na polanie widniały trzy nowe zagrody.<br |
{{tab}}Na polanie widniały trzy nowe zagrody.<br> |
||
{{tab}}Niepodobne jednak były do zwykłych „chutorów“ poleskich.<br |
{{tab}}Niepodobne jednak były do zwykłych „chutorów“ poleskich.<br> |
||
{{tab}}Wysokie, nowe drewniane domy miały dachy z połyskującej blachy cynkowej i okna świecące się zdaleka dużemi szybami. Zabudowania gospodarskie — obszerne, o strzechach gontowych od pierwszego już rzutu oka różniły się od zwykłych stodół i obór poleskich. Biły w oczy jaskrawe plamy kwiatów przed gankiem.<br |
{{tab}}Wysokie, nowe drewniane domy miały dachy z połyskującej blachy cynkowej i okna świecące się zdaleka dużemi szybami. Zabudowania gospodarskie — obszerne, o strzechach gontowych od pierwszego już rzutu oka różniły się od zwykłych stodół i obór poleskich. Biły w oczy jaskrawe plamy kwiatów przed gankiem.<br> |
||
{{tab}}— Cóż to za budynki? — spytał Olek. — Nie widziałem takich na Polesiu, chyba we dworze Czerwiszczańskim.<br |
{{tab}}— Cóż to za budynki? — spytał Olek. — Nie widziałem takich na Polesiu, chyba we dworze Czerwiszczańskim.<br> |
||
{{tab}}— A właśnie! — zawołał leśniczy radośnie. — Osiedlili się tu osadnicy wojskowi. Zaraz ich pan pozna, bo są z pewnością w domu.<br |
{{tab}}— A właśnie! — zawołał leśniczy radośnie. — Osiedlili się tu osadnicy wojskowi. Zaraz ich pan pozna, bo są z pewnością w domu.<br> |
||
{{tab}}Wóz zatrzymał się przy najbliższej osadzie. Z domu wybiegł natychmiast wysoki, zwinny człowiek o bystrych i śmiałych oczach.<br |
{{tab}}Wóz zatrzymał się przy najbliższej osadzie. Z domu wybiegł natychmiast wysoki, zwinny człowiek o bystrych i śmiałych oczach.<br> |
||
{{tab}}— Cieszę się, że pana widzę, panie Rulacki! — {{pp|po|witał}} |
{{tab}}— Cieszę się, że pana widzę, panie Rulacki! — {{pp|po|witał}} |