Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/213: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Grobur (dyskusja | edycje)
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
państwa zobaczyć i temu oto młodzieńcowi pokazać wachmistrza ułanów, siedzącego na roli i wykonywującego ważne zadanie państwowe na kresach!<br />
państwa zobaczyć i temu oto młodzieńcowi pokazać wachmistrza ułanów, siedzącego na roli i wykonywującego ważne zadanie państwowe na kresach!<br>
{{tab}}Pożegnawszy osadnika, podróżnicy wgramolili się na wóz i ruszyli w dalszą drogę.<br />
{{tab}}Pożegnawszy osadnika, podróżnicy wgramolili się na wóz i ruszyli w dalszą drogę.<br>
{{tab}}Przecinali obszerną polanę, gdzie stały zagrody osadników. Wszędzie widniały głębokie rowy, odwadniające miejscowość. Brzegi ich były wzmocnione faszynami<ref>Faszyny — splecione z prętów wiklinowych płoty.</ref>, chroniącemi przed podmyciem i obsuwaniem się ziemi. Na szerszych rowach ustawiono ruchome tamy, które pozwalały skierować wodę do wykopanych już stawów rybnych.<br />
{{tab}}Przecinali obszerną polanę, gdzie stały zagrody osadników. Wszędzie widniały głębokie rowy, odwadniające miejscowość. Brzegi ich były wzmocnione faszynami<ref>Faszyny — splecione z prętów wiklinowych płoty.</ref>, chroniącemi przed podmyciem i obsuwaniem się ziemi. Na szerszych rowach ustawiono ruchome tamy, które pozwalały skierować wodę do wykopanych już stawów rybnych.<br>
{{tab}}Nieduże pola, starannie zaorane, wypoczywały, oczekując na zasiew oziminy, inne cieszyły wzrok łanami żyta, pszenicy i owsa; zrzadka bielała hryka, lśniły się złociste łubiny i kraśniało poletko maku. Ogrodzone płotem z drągów grały różnemi odcieniami zieloności grzędy z warzywem, a nad niemi, niby straż czujna, stały słoneczniki wysmukłe, pod płotem zaś wybujał obficie ząb koński.<br />
{{tab}}Nieduże pola, starannie zaorane, wypoczywały, oczekując na zasiew oziminy, inne cieszyły wzrok łanami żyta, pszenicy i owsa; zrzadka bielała hryka, lśniły się złociste łubiny i kraśniało poletko maku. Ogrodzone płotem z drągów grały różnemi odcieniami zieloności grzędy z warzywem, a nad niemi, niby straż czujna, stały słoneczniki wysmukłe, pod płotem zaś wybujał obficie ząb koński.<br>
{{tab}}Widać było kupy kory, suchych gałęzi, liści i trocin, zebranych na nawóz, gdyż torfowa gleba wymagała próchnicy.<br />
{{tab}}Widać było kupy kory, suchych gałęzi, liści i trocin, zebranych na nawóz, gdyż torfowa gleba wymagała próchnicy.<br>
{{tab}}— Tak... — po długiem milczeniu odezwał się leśniczy. — Gdyby im dać porządny kredyt, mogłaby tu powstać pierwszorzędna osada polska! I tak prawie bez pieniędzy, dużo już oni zrobili na tych nieużytkach... Pomyśleli o wszystkiem, wszystko wykorzystali i przewidzieli... ale najważniejszą rzeczą, którą zastosowali od pierwszych kroków, była samopomoc!... Ci osadnicy mają wszystkie narzędzia rolnicze do wspólnego użytku, większe zakupy robią zbiorowo, pomagają jeden drugiemu, jak mogą.<br />
{{tab}}— Tak... — po długiem milczeniu odezwał się leśniczy. — Gdyby im dać porządny kredyt, mogłaby tu powstać pierwszorzędna osada polska! I tak prawie bez pieniędzy, dużo już oni zrobili na tych nieużytkach... Pomyśleli o wszystkiem, wszystko wykorzystali i przewidzieli... ale najważniejszą rzeczą, którą zastosowali od pierwszych kroków, była samopomoc!... Ci osadnicy mają wszystkie narzędzia rolnicze do wspólnego użytku, większe zakupy robią zbiorowo, pomagają jeden drugiemu, jak mogą.<br>
{{tab}}Dojechali wreszcie do gajówki.<br />
{{tab}}Dojechali wreszcie do gajówki.<br>