Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/214: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Seboloidus (dyskusja | edycje) |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{tab}}Stały tam trzy wózki. Na ławeczce pod dębem siedziało sześciu panów.<br |
{{tab}}Stały tam trzy wózki. Na ławeczce pod dębem siedziało sześciu panów.<br> |
||
{{tab}}Z domku wybiegł gajowy i po wojskowemu salutował leśniczego.<br |
{{tab}}Z domku wybiegł gajowy i po wojskowemu salutował leśniczego.<br> |
||
{{tab}}— Panie Kłopowiec, w wozie pod słomą znajdziecie kosz z przekąskami i piwem — powiedział Żabski, podając rękę gajowemu. — Migiem sporządźcie śniadanie, bo mamy sporo dziś do zrobienia. Urządzimy targi na podkłady dębowe... Musimy zaciosać drzewa, które sobie wybiorą kupcy w pierwszym rewirze... Ale, ale! — przypomniał sobie leśniczy. — Mój drogi, każcie swemu chłopakowi, żeby po śniadaniu poszedł z panem Malewiczem na Białe jezioro na ryby!<br |
{{tab}}— Panie Kłopowiec, w wozie pod słomą znajdziecie kosz z przekąskami i piwem — powiedział Żabski, podając rękę gajowemu. — Migiem sporządźcie śniadanie, bo mamy sporo dziś do zrobienia. Urządzimy targi na podkłady dębowe... Musimy zaciosać drzewa, które sobie wybiorą kupcy w pierwszym rewirze... Ale, ale! — przypomniał sobie leśniczy. — Mój drogi, każcie swemu chłopakowi, żeby po śniadaniu poszedł z panem Malewiczem na Białe jezioro na ryby!<br> |
||
{{tab}}Kłopowiec uśmiechnął się pod wąsem i mruknął:<br |
{{tab}}Kłopowiec uśmiechnął się pod wąsem i mruknął:<br> |
||
{{tab}}— Memu Kostkowi w to tylko graj! Przepada on za wędką. Ucieszy się malec... Tylko ech, zapomniałem! Okonie mu wszystkie haczyki poobrywały...<br |
{{tab}}— Memu Kostkowi w to tylko graj! Przepada on za wędką. Ucieszy się malec... Tylko ech, zapomniałem! Okonie mu wszystkie haczyki poobrywały...<br> |
||
{{tab}}— Ja mu podaruję cały tuzin najlepszych — angielskich i linkę jedwabną z zielonym pływakiem! — zawołał Olek.<br |
{{tab}}— Ja mu podaruję cały tuzin najlepszych — angielskich i linkę jedwabną z zielonym pływakiem! — zawołał Olek.<br> |
||
{{tab}}— Ucieszy się malec! — powtórzył gajowy, uśmiechając się do gościa. — Rybakiem będzie zapewne...<br |
{{tab}}— Ucieszy się malec! — powtórzył gajowy, uśmiechając się do gościa. — Rybakiem będzie zapewne...<br> |
||
{{tab}}— No to i dobrze! — kiwnął głową leśniczy. — Mamy przecież na Polesiu szkoły rolnicze z wydziałem rybołówstwa. Niech się wykształci na uczonego rybaka, to nie przepadnie w życiu... Potrzebny to tutaj i pewny fach!<br |
{{tab}}— No to i dobrze! — kiwnął głową leśniczy. — Mamy przecież na Polesiu szkoły rolnicze z wydziałem rybołówstwa. Niech się wykształci na uczonego rybaka, to nie przepadnie w życiu... Potrzebny to tutaj i pewny fach!<br> |
||
{{tab}}Po krótkiem śniadaniu, Żabski z kupcami i gajowym podążyli do lasu. Do Olka zaś wybiegł chłopak trzynastoletni i stanął przed nim, szczerząc białe zęby i błyskając roziskrzonemi oczyma.<br |
{{tab}}Po krótkiem śniadaniu, Żabski z kupcami i gajowym podążyli do lasu. Do Olka zaś wybiegł chłopak trzynastoletni i stanął przed nim, szczerząc białe zęby i błyskając roziskrzonemi oczyma.<br> |
||
{{tab}}— Kostek? — spytał go z uśmiechem Malewicz.<br |
{{tab}}— Kostek? — spytał go z uśmiechem Malewicz.<br> |
||
{{tab}}— Aha! — odpowiedział. — Nakopałem dżdżownic pełną blaszankę. Na tydzień starczy!<br |
{{tab}}— Aha! — odpowiedział. — Nakopałem dżdżownic pełną blaszankę. Na tydzień starczy!<br> |
||
{{tab}}— Trzymaj paczkę z haczykami i linkę z pływakiem — to dla ciebie, bracie, — powiedział Olek.<br |
{{tab}}— Trzymaj paczkę z haczykami i linkę z pływakiem — to dla ciebie, bracie, — powiedział Olek.<br> |