Strona:PL Lord Lister -88- Tajny dokument.pdf/10: Różnice pomiędzy wersjami

(Brak różnic)

Wersja z 17:52, 13 maj 2021

Ta strona została przepisana.

nym tenisistą. Na szczęście, Raffles i w tym sporcie jak i w wielu innych mógł się poszczycić pięknymi rezultatami. Zaciągnięto go na plac tenisowy. Raffles wygrywał partię za partią i z każdą chwilą nabierał coraz większej pewności siebie i swobody. Nikt nie żywił najmniejszych podejrzeń co do jego osoby... Południe minęło spokojnie.
Mayflower czyli Raffles, przeprosiwszy pod pierwszym lepszym pozorem towarzystwo, ukradkiem wślizgnął się do pałacu. Szedł spokojnie z jednego pokoju do drugiego, z salonu do salonu, stając z podziwem przed wspaniałymi gobelinami, zbiorami broni i rzeźbami. Pałac o tej porze był zupełnie pusty. Goście bawili jeszcze w ogrodzie. Od czasu do czasu, napotykał na śpieszącą się pokojówkę, której obecność gościa zwiedzającego pałac nie wydawała się bynajmniej podejrzana. Nagle na trzecim piętrze w najnowszym skrzydle pałacowym spotkał kogoś, kto z całą pewnością nie należał do służby domowej.
Była to kobieta tak uderzająco piękna, że Raffles zatrzymał się w niemym zachwycie. Ubrana była niezwykle wytwornie. Raffles nie znał jej...
Przechodząc obok, rzuciła nań badawcze spojrzenie. Przypuszczalnie należała do osób zaproszonych na dłuższy pobyt i wychodziła ze swego pokoju. Raffles postanowił’ zapytać kogoś z tenisowych partnerów o jej nazwisko.
Nieznajoma skierowała się w stronę schodów. Znajdowała się właśnie na połowie drugiego piętra, gdy ukazała się nowa postać.
Był to hrabia Drexler. Na widok nieznajomej, jak młodzieniec, rzucił się szybko w stronę schodów. Raffles zatrzymał się w ukryciu, ze zdziwieniem obserwując scenę, której byt mimowolnym świadkiem. Hrabia Drexler, dogoniwszy piękną nieznajomą, ujął jej rękę i spoglądając w jej oczy z dziwnym wyrazem, szepnął jej kilka słów. Niestety Raffles nie mógł dosłyszeć ich treści.
— Ejże, co widzę? — mruknął do siebie. — Coś mi się wydaje, że nasz hrabia mocno interesuje się płcią piękną... Ma zresztą ku temu pewne prawo... Jest wdowcem i może przebywać z kim mu się podoba...
Niezwykła para zeszła już razem do hallu... Wkrótce zniknęli z oczu Rafflesa w drzwiach wejściowych.
Raffles ruszył na dalsze poszukiwania. Kolejno otwierał drzwi gościnnych pokoi, próbował opór zamków i badał okna czy są mocno zamknięte. W pokojach, przez które przechodził, pełno było biżuterii porozrzucanej niedbale na stolikach. Wystarczyło tylko sięgnąć po nie i schować je do kieszeni. Ale Raffles nie należał do ludzi zadawalających się byle jakim łupem. Wieczorem tego dnia miała się odbyć wytworna kolacja. Raffles wiedział, że damy nie omieszkają wykorzystać tej okazji aby włożyć na siebie najcenniejsze klejnoty. Postanowił przeto wyczekać na odpowiedni moment i zagarnąć wszystkie te drogie perły, diamenty, naszyjniki, diademy i brosze, którymi owe zacne damy, panny i matrony zamierzały podkreślić swą urodę. Dlatego też badał uprzednio grunt, na którym zamierzał wieczorem operować.
Zabawa ogrodowa wypadła znakomicie. Przedstawienie udało się, a tańce ludowe doznały entuzjastycznego przyjęcia. Goście zaproszeni tylko na poobiedzie, powoli poczęli odpływać kajakami lub motorówkami, którymi przyjechali. Pozostali tylko ci, którzy zaproszeni byli na kolację.
Gdy Raffles zbliżył się do pani domu, aby jej podziękować za miłe popołudnie, poznał z jej wyrazu twarzy, że należał do grona tych ostatnich. Omal nie roześmiał się na głos z radości. Obecność w pałacu podczas wieczorowego przyjęcia znakomicie ułatwiała mu sprawę. Było to, jak gdyby wpuszczenie wroga do broniącej się twierdzy.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Raffles otrzymał przy stole miejsce tuż obok pięknej pani, którą spotkał po południu na schodach. W wieczorowej, wyciętej toalecie z wiśniowego jedwabiu wydała mu się jeszcze piękniejsza niż poprzednio. Raffles wiele podróżował w swym życiu i w podróżach swych spotykał tysiące pięknych Hiszpanek, Włoszek, Polek... Ale żadna z nich nie mogłaby chyba wytrzymać konkurencji z kobietą, którą los dał mu za towarzyszkę przy kolacji.
Lola Ravenna, tak bowiem nazywała się piękna pani, miała ojca Włocha, matkę zaś Estonkę... Uchodziła za niezwykle bogatą pannę, spędzającą czas na podróżach i balach... Ze swego miejsca, Raffles mógł obserwować swobodnie hrabiego Drexlera, siedzącego od Loli w przyzwoitej odległości. Etykieta bowiem, której lady Wolwerton ściśle hołdowała, wymagała, aby krewni pani domu siedzieli obok honorowych gości.
Hrabiemu Drexlerowi, jako bram lady, przypadło w udziale zabawianie żony ambasadora amerykańskiego, miłej gadatliwej blondynki, oraz żony ministra marynarki, lady Blunt.
Jak Raffles słusznie przewidywał, wszystkie panie wystąpiły w swych najcenniejszych klejnotach. Raffles wodził spojrzeniem znawcy po wspaniałych naszyjnikach z diamentów i pereł, po diademach, w których lśniły brylanty najczystszej wody, po wspaniałych pierścieniach i bransoletach. Zwłaszcza diadem pani ambasadorowej wyróżniał się wśród innych ilością i wielkością cennych kamieni. Raffles ocenił na oko, że wart był około ćwierć miliona....
Rozumowanie Rafflesa było zupełnie proste... Po kolacji projektowano jeszcze przejażdżkę po Tamizie. Jasnym było, że żadna z tych pań nie zechce ryzykować swych kosztowności i czymprędzej odłoży je w bezpieczne miejsce w przeznaczonych dla nich pokojach. Wówczas, nie zwracając niczyjej uwagi, Raffles ostrożnie przejdzie od pokoju do pokoju, otworzy skrytki, z którymi zapoznał się już uprzednio i zgarnie bogaty łup. Znał doskonale rozkład pałacu. Wiedział, gdzie są gościnne pokoje. Siedział przeto spokojnie i czekał, aż gospodyni da znak powstania od stołu. Tymczasem z zajęciem obserwował swą sąsiadkę, Lolę Ravenną. Piękna dziewczyna za plecami współbiesiadników wymieniała porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechy z hrabią Drexlerem. Kilka głośniej wypowiedzianych słów zwróciło na siebie uwagę pani domu, która zgromiła niefortunną parę ostrym spojrzeniem.
Jasnym było, że vice-minister marynarki zakochany jest jak sztubak w pięknej milionerce... Nic też dziwnego, że dziewczynie uczucie pięknego jeszcze i bardzo majętnego hrabiego pochlebiało.
Po kolacji goście przeszli do przyległego salonu... Drexler i Lola zniknęli w ciemnych alejach parku. Raffles uśmiechnął się do siebie:
— Oszalał, zupełnie oszalał — szepnął,, mając na myśli hrabiego — w sześćdziesiątej wiośnie życia zachowywać się jak zakochany sztubak! Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby hrabia jeszcze dziś wieczór oznajmił nam uroczyście o swych zaręczy-