Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/526: Różnice pomiędzy wersjami

Kejt (dyskusja | edycje)
(Brak różnic)

Wersja z 08:49, 14 maj 2021

Ta strona została przepisana.

Felsenstein, jak zwykle, o godz. 5ej, w chwili zamknięcia biur bankowych, znajdował się na stanowisku obserwacyjnem w oknie stancy j ki, którą umyślnie naprzeciwko banku wynajął.... Patrzył z niecierpliwością i nerwowym niepokojem. Już od dwudziestu kilku dni oczekiwał umówionego sygnału od Mallory’ego — napróżno. Wtem nagle w drugiem oknie banku na lewo mignęła biała chustka od nosa... Jakaś dłoń jak gdyby ocierała chustką od nosa spotniałą szybę. Skreśliła przytem jakiś znak specyalny na szybie.
Felsenstein zadrżał cały. To było hasło.
Należało działać.... Felsenstein szybko uporządkował odzież — i zbiegł ze schodów. W parę minut potem spotkał na ulicy Śląskiego w towarzystwie Mallory’ego i paru innych urzędników banku, którzy dopiero co opuścili biuro. Ktoś zaproponował wstąpienie na drink. Przyjęto. Wszyscy weszli do sąsiedniego saloonu i tu nastąpiła scena z „cocktailem”. Baron Adalbert był zdecydowany w jakiś sposób pozbawić na pewien czas Śląskiego przytomności; nie wiedział jeszcze, jak to zrobi. Dla tego właśnie wybiegł na ulicę, ażeby go spotkać i szukać sposobności.
Ta sposobność zdarzyła się właśnie w saloonie.
Przy barze panował gwar. Rozmawiano głośno. Urzędnicy bankowi stali szeregiem przy „barze”, oczekując na „cocktail”, który