Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/527: Różnice pomiędzy wersjami

Kejt (dyskusja | edycje)
(Brak różnic)

Wersja z 08:50, 14 maj 2021

Ta strona została przepisana.

przygotowywał bufetowy. Zapadał wczesny zmrok zimowego wieczora — i dopiero zapala no gazy w dużej, wspaniałej izbie „saloonu“. Baron Adalbert stał na krańcu szeregu, obok Śląskiego. W tej chwili właśnie bufetowy postawił przed Śląskim kieliszek z brunatnym trunkiem; Śląski był obrócony tyłem do barona, bo stojący z drugiej jego strony Mallory, ciągnąc go za guzik, opowiadał mu jakąś zajmującą anegdotę. Felsenstein trzymał w zaciśniętej ręce szklanne naczynie z narkotykiem.... Jeden ruch ręką — i parę maleńkich czerwonawych ziaren, proszków raczej, spadło do kieliszka Śląskiego, mieszając się z takiejże barwy korzennemi ingredyencyami, stanowiącemi niezbędne uzupełnienie amerykańskiej mieszaniny.
Trwało to sekundę....
Nikt tego nie widział — nikt. Tylko twarz Mallory’ego, który przez ramię Śląskiego patrzył w stronę Felsensteina, skrzywiła się jakoś nienaturalnie. Skończył właśnie swą anegdotę — i śmiał się na całe gardło swoim potężnym, ciężkim śmiechem.
Co było dalej, opowiada pamiętnik Śląskiego.
Narkotyk zrobił swoje, prędzej może, aniżeli chciał baron Adalbert. Odprowadzony przezeń do domu Śląski stracił przytomność na 24 godzin. Przez ten czas jego „przyjaciel“ działał. Pożyczył sobie od niego odzienia, klu-