Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/528: Różnice pomiędzy wersjami

Kejt (dyskusja | edycje)
(Brak różnic)

Wersja z 07:52, 14 maj 2021

Ta strona została przepisana.

cza od biura i klucza od kasy ogniotrwałej. Słowo, na które była zamknięta kasa, jak sądził, znał. Było to albo „Josephine“ albo „Bronowo”. Gdyby to zresztą go zawiodło, gdyby Śląski zmienił to słowo, — wszystko byłoby stracone.... Na samą tę myśl, pot śmiertelny przechodził przez plecy Feisensteina. Ale co robić! Grał... Mógł przegrać i wygrać.
Zciemniło się już zupełnie, gdy wychodził, przebrany w suknie Śląskiego, z jego mieszkania.
Podniósł wysoko kołnierz paletota. Wzrost i tuszę miał jednakową ze Śląskim. Szedł po schodach powoli. Każdy, ktoby go spotkał, musiałby go na pierwszy rzut oka wziąć za Śląskiego.....
W tem miejscu Robbins zatrzymał się nagle ze swem opowiadaniem. Po chwili rzekł dopiero:
— Tutaj, widzicie panowie, spotykam jeden punkt niepewny.... Faktem jest, że w dalszej akcyi brał udział Miller, obecnie Morski. Jak to się jednak stało, nie mogę rzec stanowczo. Czy Felsenstein, który, bądź co bądź, bał się spełnić kradzież sam, umówił się z nim poprzednio? Czy też przeciwnie stało się to przypadkiem?.... nie wiem. Skłaniam się do ostatniego przypuszczenia. Wyobrażam sobie, że wychodząc w nocy z mieszkania Śląskiego, w ubraniu tego ostatniego, Felsenstein spotkał Millera, a ten go poznał.... Mógłby