Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/68: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Kejt (dyskusja | edycje)
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{tab}}Były chwile, że gotów był dać za wygraną, ale zwycitżyła pokusa. Więc raz, gdy myszkując jak zwykle pod pozorem troskliwości o gospodarstwo, zobaczył męża Magdy w stodole pomiędzy młockami i przekonał się, że jej samej nie ma u roboty, zdecydował się na prawdziwy zamach stanu. Przyszedłszy do domu, zawołał chłopca ze wsi, pracującego przy ogrodniku, bo z domowych nikogo nie użyłby do tego celu, i rzekł do niego:<br>
{{tab}}Były chwile, że gotów był dać za wygraną, ale zwyciężyła pokusa. Więc raz, gdy myszkując jak zwykle pod pozorem troskliwości o gospodarstwo, zobaczył męża Magdy w stodole pomiędzy młockami i przekonał się, że jej samej nie ma u roboty, zdecydował się na prawdziwy zamach stanu. Przyszedłszy do domu, zawołał chłopca ze wsi, pracującego przy ogrodniku, bo z domowych nikogo nie użyłby do tego celu, i rzekł do niego:<br>
{{tab}}„Ruszaj mi zaraz do chałupy Maćka Graczyka zawołaj go tu do mnie.“<br>
{{tab}}„Ruszaj mi zaraz do chałupy Maćka Graczyka zawołaj go tu do mnie.“<br>
{{tab}}Gdy zaś chłopak puścił się ku wsi, odwołał go jeszcze i dodał unikając mimowoli jego wzroku:<br>
{{tab}}Gdy zaś chłopak puścił się ku wsi, odwołał go jeszcze i dodał unikając mimowoli jego wzroku:<br>
{{tab}}„A jeżeliby go nie było w domu, to niech chociaż ona przyjdzie... tylko duchem, galop! — rozumiesz?“<br>
{{tab}}„A jeżeliby go nie było w domu, to niech chociaż ona przyjdzie... tylko duchem, galop! — rozumiesz?“<br>
{{tab}}To powiedziawszy, udał się do swojej kancelaryi, w której zwykł był udzielać posłuchań w sprawach gospodarskich i czekał pełen dziwnego niepokoju. Istotnie na początek i z samej uwagi na miejsce, w którym miało nastąpić spotkanie, nie mogło mu chodzić o nic więcej, jak o nawiązanie dobrych stosunków i skłonienie Magdy do wspólnego obmyślenia środków porozumiewania się w przyszłości. Ale z jakiej beczki z nią zacząć? jak działać? naciskiem czy dobrocią? nie wiedział sam, na co się ostatecznie zdecydować.<br>
{{tab}}To powiedziawszy, udał się do swojej kancelaryi, w której zwykł był udzielać posłuchań w sprawach gospodarskich i czekał pełen dziwnego niepokoju. Istotnie na początek i z samej uwagi na miejsce, w którym miało nastąpić spotkanie, nie mogło mu chodzić o nic więcej, jak o nawiązanie dobrych stosunków i skłonienie Magdy do wspólnego obmyślenia środków porozumiewania się w przyszłości. Ale z jakiej beczki z nią zacząć? jak działać? naciskiem czy dobrocią? nie wiedział sam, na co się ostatecznie zdecydować.<br>
{{tab}}Bił si tak z myślami w najlepsze, gdy z sionki poprzedzającej kancelaryę doszedł jego uszu najprzód tupot bosych nóżek stąpających niekoniecznie lekko, a potem lekkie chrząknięcie. Zrazu doznał takiego uczucia, jak gdyby iskra elektryczna przebiegła po nim; potem otworzył drzwi zapytując: „Kto tam?“<br>
{{tab}}Bił się tak z myślami w najlepsze, gdy z sionki poprzedzającej kancelaryę doszedł jego uszu najprzód tupot bosych nóżek stąpających niekoniecznie lekko, a potem lekkie chrząknięcie. Zrazu doznał takiego uczucia, jak gdyby iskra elektryczna przebiegła po nim; potem otworzył drzwi zapytując: „Kto tam?“<br>