Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/543: Różnice pomiędzy wersjami

Kejt (dyskusja | edycje)
(Brak różnic)

Wersja z 22:01, 14 maj 2021

Ta strona została przepisana.

Było ich dwóch. Jeden ukrywał się, drugi go śledził.
Zmrok już zapadał, gdy w jednym ze stogów objawił się ruch.
Kilka garści siana osunęło się z boku — i ukazał się otwór. Z tego otworu wysunęła się najpierw z wielką ostrożnością rozczochrana głowa; oczy jej rozglądały się dokoła, jak gdyby chcąc przeniknąć półmrok i przekonać się, czy w pobliżu niema jakiego niebezpieczeństwa.... Upłynęła chwila. Badanie to widocznie wydało rezultat zadawalniający, bo oto za głową wysunęła się i reszta ciała. Postać, która teraz się ukazała, nie była zbyt ponętną; postać to typowa amerykańskiego włóczęgi (trampa). Odzież w nieładzie; na głowie słomiany kapelusz o dziurawem dnie; buty wykrzywione; siano we włosach; twarz brudna i zaspana, okolona długą roztarganą brodą czarno — siwawą — oto główne cechy tej postaci.
Gdy wysunęła się ona naprzód, pierwszym — Aaa.... — zabrzmiało przeciągłe ziewanie.
Widocznie ów człowiek dopiero co zbudził się z długiego snu. Przeciąganie się i ziewanie zajęło mu prawie minutę. Gdy z niem skończył, zdawał się nad czemś namyślać. Pukał palcem w czoło — i mruczał coś pod nosem.