Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/544: Różnice pomiędzy wersjami

Kejt (dyskusja | edycje)
(Brak różnic)

Wersja z 21:04, 14 maj 2021

Ta strona została przepisana.

Oto treść główna owego mruczenia:
— W dyabelne wpadłeś, bratku, sidła.... Na psy zeszedłeś. Od wczoraj wieczorem nic nie miałeś w gębie. Apartament masz taki, że psy by ci go nie pozazdrościły. Grosza przy duszy nie masz; łachy z ciebie spadają. A co najgorsza, to że w każdej chwili mogą cię wsadzić do kozy. Brr....
Splunął i zaklął siarczyście.
— No, mój Bolku — mówił znów po chwili do siebie — nigdy jeszcze chyba nie znajdowałeś się w podobnie głupich tarapatach. Ale, bądź co bądź, musisz z nich raz wyjść. Nie sztuka być w szczęściu, spać na złotogłowiu i opychać sobie żołądek polędwicą z truflami, a pieniędzy mieć, jak lodu.... To każdy dureń potrafi! Ale być na dnie, w najgłupszem w świecie położeniu, a pomimo tego wydostać się na wierzch — to sztuka, a taką sztukę dokonać potrafi tylko człowiek w całem tego słowa znaczeniu.
Uderzył się pięścią w piersi — i rzekł już na cały głos:
— Dowiedz że, synku, że jesteś takim człowiekie.... A jeśli tego nie uczynisz, sam będziesz miał prawo nazwać się kpem!
Przez chwilkę jeszcze myślał i coś mamrotał.
Wreszcie powziął postanowienie.
— Idziemy do miasta — mruknął — Kto