Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/130: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Skorygowana
+
Uwierzytelniona
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{c|w=160%|Z PAMIĘTNIKÓW NAUCZYCIELA.|po=15px}}
{{c|w=160%|Z PAMIĘTNIKÓW NAUCZYCIELA.|po=15px}}
{{---|40}}
{{---|40}}
[[Plik:Adam Bełcikowski.jpg|left|120px]]<br />
[[Plik:Adam Bełcikowski.jpg|left|120px]]<br>
...{{f*|w=200%|B}}yłto dom arystokratyczny, po mieczu i po kądzieli, a zwłaszcza po kądzieli chwalebnie bardzo zapisany w naszych dziejach. Było w tym domu dwóch chłopców, od dziesięciu do dwunastu lat mniej więcej; mieli guwernantkę, Angielkę i guwernera starego Francuza, umieli zatem mówić po angielsku i po francusku, każde z nauczycieli wlało w nich mowę swego narodu, tylko, na nieszczęście, ani ojciec, ani matka, ani nikt inny, nie wlał w nich mowy ojczystej. Żaden z tych chłopców nie umiał po polsku, albo raczej, żeby w niczem prawdzie nie uchybić, trzeba powiedzieć, że ci potomkowie dawnych hetmanów i kanclerzy mówili trochę po polsku, ale z wielką trudnością i z takim akcentem, jakby mówił jakiś cudzoziemiec, który dla osobliwości kilka wyrazów naszego języka wymawiać się nauczył.<br />
...{{f*|w=200%|B|h=normal}}yłto dom arystokratyczny, po mieczu i po kądzieli, a zwłaszcza po kądzieli chwalebnie bardzo zapisany w naszych dziejach. Było w tym domu dwóch chłopców, od dziesięciu do dwunastu lat mniej więcej; mieli guwernantkę, Angielkę i guwernera starego Francuza, umieli zatem mówić po angielsku i po francusku, każde z nauczycieli wlało w nich mowę swego narodu, tylko, na nieszczęście, ani ojciec, ani matka, ani nikt inny, nie wlał w nich mowy ojczystej. Żaden z tych chłopców nie umiał po polsku, albo raczej, żeby w niczem prawdzie nie uchybić, trzeba powiedzieć, że ci potomkowie dawnych hetmanów i kanclerzy mówili trochę po polsku, ale z wielką trudnością i z takim akcentem, jakby mówił jakiś cudzoziemiec, który dla osobliwości kilka wyrazów naszego języka wymawiać się nauczył.<br>
{{tab}}Otóż ja miałem tych małych Polaków oswoić trochę z językiem polskim, przyzwyczaić ich do dźwięków, które dotychczas prawie obce były dla ich ucha. Nie myślano jednak z tym językiem polskim wielkich robić ceremonji, ani zaprzęgać chłopców do porządnej nauki. Broń Boże! O dwunastej w południe kończyli oni swoje lekcje z nauczycielami, którzy ich w rozmaitych przedmiotach i rozmaitych językach europejskich kształcili, i o tym czasie aż do śniadania mieli godzinę wolną, przeznaczoną na wypoczynek i użycie świeżego powietrza w domowym ogrodzie. Na tę godzinę wolną miałem ja przychodzić i rozmawiać z nimi po polsku. Jak widzicie, nie wiele się tem zaszczytu mowie ojczystej robiło i malcy nie wielkiego też mogli nabrać wyobrażenia o przedmiocie naukowym, który tak na szary koniec się spychało.<br />
{{tab}}Otóż ja miałem tych małych Polaków oswoić trochę z językiem polskim, przyzwyczaić ich do dźwięków, które dotychczas prawie obce były dla ich ucha. Nie myślano jednak z tym językiem polskim wielkich robić ceremonji, ani zaprzęgać chłopców do porządnej nauki. Broń Boże! O dwunastej w południe kończyli oni swoje lekcje z nauczycielami, którzy ich w rozmaitych przedmiotach i rozmaitych językach europejskich kształcili, i o tym czasie aż do śniadania mieli godzinę wolną, przeznaczoną na wypoczynek i użycie świeżego powietrza w domowym ogrodzie. Na tę godzinę wolną miałem ja przychodzić i rozmawiać z nimi po polsku. Jak widzicie, nie wiele się tem zaszczytu mowie ojczystej robiło i malcy nie wielkiego też mogli nabrać wyobrażenia o przedmiocie naukowym, który tak na szary koniec się spychało.<br>
{{tab}}Obaj chłopcy byli ładni, jak amorki, i tem chwycili mię odrazu za serce. Ale przy tem byli żywi, jak iskry, i swawolni jak młode źrebki. Kiedy w południe wybiegli na ogród, ani sposób było utrzymać ich choć chwilę na miejscu. Naturalnie, wysiedzieli się już i pewnie wynudzili przez parę godzin, więc teraz chcieli sobie powetować i pobujać swobodnie na wolnem powietrzu. W każdym kącie było ich pełno, tylko nie przy mnie, biegali na wszystkie strony, gonili się, bawili z psem, przez sztachety zaczepiali ogrodniczków od sąsiadującego
{{tab}}Obaj chłopcy byli ładni, jak amorki, i tem chwycili mię odrazu za serce. Ale przy tem byli żywi, jak iskry, i swawolni jak młode źrebki. Kiedy w południe wybiegli na ogród, ani sposób było utrzymać ich choć chwilę na miejscu. Naturalnie, wysiedzieli się już i pewnie wynudzili przez parę godzin, więc teraz chcieli sobie powetować i pobujać swobodnie na wolnem powietrzu. W każdym kącie było ich pełno, tylko nie przy mnie, biegali na wszystkie strony, gonili się, bawili z psem, przez sztachety zaczepiali ogrodniczków od sąsiadującego