Strona:PL Lord Lister -88- Tajny dokument.pdf/17: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 16:01, 16 maj 2021

Ta strona została przepisana.

— Hej, Quilp... Oddaj ster Brashowi i chodź tu na górę! Musisz dać sygnał.

Quilp gwizdnął przeciągle. Na odgłos gwizdka wyrósł jak z pod ziemi Brash. Quilp oddał mu ster i wbiegł na górę.
— Co mam zasygnalizować? — zapytał, spoglądając ciekawie na stojącą na pokładzie parę.
— Zapytasz się, czy są jakieś nowiny w sprawie kradzieży kosztowności na zamku lady Wolverton w Richmond! — rzuciła Lola krótko.
— Stop, nie tak prędko — odparł marynarz. — Nie mogę wszystkiego zapamiętać odrazu. Lady Richmond w Wolverton — nie chyba odwrotnie: lady Wolverton na zamku w Richmond... Chodzi o jej kosztowności?...
— Nietylko o jej kosztowności, durniu, ale o klejnoty zaproszonych gości, — przerwała mu Lola ostro. — Ubiegłej nocy odbył się tam bal, przyczym dokonano kradzieży. Powiedziałabym ci wszystko, gdybyś słuchał uważniej.
— Pani widocznie sądzi, że już nie mam nic lepszego do roboty, — odparł wzruszając ramionami. — Mam się zapytać, czy schwytano złodzieja... Do kogo się zwrócić z tym pytaniem?
— Do Daventry.
— Do centralnej rozgłośni?... I pani sądzi, że otrzymamy odpowiedź? Zobaczymy. Mają chyba inne kłopoty na głowie i ani im się śni odpowiadać na wszystkie pytania.
— Zrób, co ci rozkazano i pilnuj czy nie usłyszysz odpowiedzi. — przecięła Lola dyskusję... Z pewnością o sprawie tej mówi się teraz bardzo wiele. Brash da sobie ze sterem doskonale radę.
Quilp stał przez chwilę nieruchomo, wreszcie okręcił się na pięcie i zniknął w kabinie, gdzie ustawiony był radioaparat.
— Teraz musimy się zastanowić nad sposobem ukrycia dokumentu — rzekł Bricks po jego odejściu. Należy się w każdym razie liczyć z możliwością rewizji na pokładzie... Okręty policyjne, patrolujące na morzu, mogły otrzymać radiotelegraficzny meldunek... Wydaje mi się przy tym, że nasz yacht płynie wolniej, niż zwykle. Nie mogę zrozumieć, jaka jest tego przyczyna. Motor idzie pełną parą, zazwyczaj robimy trzydzieści węzłów na godzinę, a dzisiaj nie wyciągamy nawet dwudziestu pięciu.
— Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć — zawołał Gerald przerażony. — Angielskie łodzie policyjne robią conajmniej trzydzieści pięć węzłów na godzinę!...
— Jeszcze kwadrans, a miniemy pas trzykilometrowy, poza który nie wolno wypływać angielskim łodziom, — odparł Bricks. — Wówczas będziemy już bezpieczni. Ale przede wszystkim trzeba pomyśleć o dokumencie... Włożymy kopertę do nieprzemakalnego gumowego worka, następnie owiniemy go w ceratę i wszystko razem przymocujemy do burty okrętu... Gwarantuję wam, że am kropla wody nie przedostanie się do środka, chociażbyśmy mieli popłynąć na sam koniec świata.
W tej chwili rozległ się ochrypły głos Brasha.
— Kapitanie!... Niechże pan przyjdzie tutaj... Nic nie rozumiem!...
Bricks szybko wbiegł po schodach na górę.
— Trzymaj się mocno, synku — zawołał z wysokości kapitańskiego mostku. — Przyjdę zaraz do ciebie, aby sprawdzić, czy ci się nie zrobiły odciski na delikatnych rączkach od koła sterowego!...
Z uśmiechem, nie wróżącym nic dobrego, zwrócił.się do sternika. Trzymał w ręku przyrząd do mierzenia szybkości. Przechylił się przez burtę, aby zanurzyć go w wodzie. Nagle okrzyk zdumienia padł z jego ust.
— Do wszystkich diabłów? Któż to mógł zrobić?
Lola i Gerald przybiegli do niego przerażeni.
— Co się stało? Czego pan tak krzyczy?
— Sami krzyczelibyście, gdybyście to zobaczyli... Czy widzicie? Odczepiono łódź z haku i spuszczono po sznurze na wodę. Zahaczyła o tył okrętu i tworzy naturalny hamulec... Przecież można się wściec na ten widok! Nic dziwnego, że yacht robi o pięć węzłów na godzinę mniej...
Krzyczał tak głośno, że żyły nabrzmiały mu na czole.
— Wszyscy na pokład!... Proszę odsunąć się na bok — zwrócił się do Loli i Geralda.
Ze wszystkich stron poczęły się ukazywać sylwetki przerażonych marynarzy. Zbliżyli się do miejsca, w którym stał kapitan i wzrokiem pełnym zdumienia spoglądali na kołyszącą się na falach łódź.
Bricks spojrzał groźnie na zgromadzonych marynarzy.
— Kto z was umocował tę łódź?
Dwaj marynarze wystąpili naprzód... Oświadczyli, że oni uczynili to, przyczym pomagał im ten sam człowiek, który podwiózł łódeczką Lolę i Ge-