Strona:PL Lord Lister -88- Tajny dokument.pdf/18: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 17:14, 16 maj 2021

Ta strona została przepisana.

ralda z nad brzegu Tamizy. Zapewniali kapitana, że łódź umocowana była przyzwoicie... Nie rozumieli, w jaki sposób liny mogłyby się rozwiązać...
Bricks trzęsąc się jeszcze ze złości, zbliżył się do schodków. Z pod pokładu rozległ się znów głos bosmana:
— Kapitanie!... Prosiłem, aby pan tu do mnie przyszedł... Nic nie mogę zrozumieć!... Sprawa wygląda poważnie...
Kapitan zacisnął zęby, przysięgając sobie w duchu, że się krótko rozprawi z nieudolnym gadułą, gdy nagle z ust bosmana padło nieoczekiwane pytanie:
— Czy jest pan pewien, kapitanie, że płyniemy do Hamburga?
— A cóżeś myślał, że do Tokio? — odparł Bricks, pieniąc się z wściekłości — czy po to mnie wzywałeś?
— Po to i nie po to... Widzi pan, kapitanie, aby dopłynąć do Hamburga, musimy trzymać się kursu na północo - wschód...
— A czy ty nie trzymasz się tego kursu, durniu? — ryknął kapitan.
— Oczywiście, że tak, kapitanie... Robię wszystko co mogę... Trzymam się północowschodniego kursu i wciąż mam oczy zwrócone na kompas... Ale cóż z tego? Nie rozumiem, dlaczego widać wyraźnie światła latarni morskiej w Harwich?
Bricks otworzył usta ze zdumienia... Przez chwilę nie był w stanie wypowiedzieć słowa. Nie wierzył własnym oczom... Istotnie w odległości może piętnastu kilometrów błyszczały wyraźnie światła Harwich. Stary wilk morski nie mylił się...
Spojrzał na kompas... Porównując z igłą kompasu kurs okrętu, kapitan musiał przyjść do wniosku, że yacht płynął w kierunku północowschodnim. Potarł ręką czoło. Nagle zerwał szklane szkiełko kompasu i spróbował dotknąć jego igły. Z ust jego padł okrzyk wściekłości.
Igła ta była przywiązana cieniutkim drucikiem, tak, że stale wskazywała inny kierunek, niżby należało.

Żółta koperta

Bricks stał, jak gdyby rażony piorunem. Spoglądał z przerażeniem na wskazówkę kompasu, która, pozbawiona krępującego drucika, ustawiła się nagle we właściwej pozycji.
Brash posłusznie dokonał pełnego obrotu sterem, nadając yachtowi przeciwny kierunek. Bricks przypomniał sobie historię spuszczonej na wodę łodzi... Czyżby na statku znajdował się zdrajca, któremu zależało na tym, aby oddać ich w ręce policji?
— W każdym razie jesteśmy poza obrębem trzymilowego pasa nadbrzeżnego — mruknął do siebie. Dlaczego u licha Quilp, stary wyga, nie zauważył, że płynie w odwrotnym kierunku? Dlaczego mnie nie ostrzegł?... Czyżby on sam...
Kapitan sięgnął ręką do kieszeni, w której znajdował się rewolwer. Nie tracąc ani chwili czasu pobiegł na przód okrętu... Lola i Gerald nie orientowali się w tym co zaszło... Dął silny wiatr, który głuszył słowa rozmawiających z sobą mężczyzn.
Bricks zbliżył się do kabiny radiotelegrafisty. Quilp siedział spokojnie na stołku, ze słuchawkami na uszach. Na widok kapitana, sternik podniósł ze zdziwieniem głowę... Twarz Bricksa nie wróżyła nic dobrego. Quilp zdjął słuchawki z uszu, przesunął językiem prymkę tytoniu, który żuł, z jednej strony ust na drugą i mruknął:
— Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi... To musi być jakiś kawał nowy Rafflesa... Natomiast usłyszałem kilka doskonałych wesołych piosenek z teatru w Hypodromie... Niech pan poczeka, zaraz je panu zaśpiewam...
Kapitan spojrzał nagle na wodę i zdumienie odebrało mu mowę: w niewielkiej odległości ujrzał na falach coś, co przypominało ciało wieloryba. Wprawne oko marynarza spostrzegło jednak odrazu, że była to łódź podwodna, płynąca równie szybko jak „Jastrząb“.
— Łotrze!... Teraz wszystko rozumiem — wrzasnął kapitan. — To twoja łódź! Gdzie jest Quilp? Cóżeś z nim zrobił? Na pomoc!... Wszyscy na pokład! Raffles jest na naszym yachcie!
Błyskawicznym ruchem wyciągnął rękę, w której trzymał rewolwer. Ale przeciwnik ścisnął tak mocno przegub jego dłoni, że rewolwer wypadł na ziemię. Rzekomy Quilp podniósł go szybko i tym samym stał się panem sytuacji.
W tej samej chwili nadbiegli ze wszystkich stron marynarze i nacierali ze wszystkich stron.
Raffles broniąc się, silnymi uderzeniami pięści torował sobie drogę w stronę burty. Gdy znalazł się na samym dziobie skoczył do wody.
Raffles płynął pod wodą, szybko zdążając w stronę swej łodzi. Z pobladłą twarzą śledziła Lola Ravenna przebieg krótkiej walki. W lęku ściskała żółtą zalakowaną kopertę, nie wiele troszcząc się o los Geralda, który podczas walki został ranny.
„Jastrząb“ zmienił teraz kurs i około wpół do dziesiątej zawinął do portu w Hamburgu.
Lola Ravenna nie mogła doczekać się chwili, kiedy wręczy cenną kopertę pełnomocnikowi obcego mocarstwa i otrzyma za nią przyrzeczone wynagrodzenie. Gdy tylko zawinęli do portu wsiadła do taksówki i ruszyła pod wskazany adres.
— Mam nadzieję, że będzie pan ze mnie zadowolony, mister X — rzekła, wyciągając kopertę z torebki. — Ponieważ czynności swoje uważam za zakończone, proszę o natychmiastową zapłatę.
— Pieniądze są do pani dyspozycji — odparł szef wywiadu. Pozwoli pani, że...
Ostrym nożem przeciął kopertę. Wypadł z niej kawałek papieru... Szef wywiadu przyjrzał mu się uważnie ze wszystkich stron i rzekł lakonicznie:

— Obawiam się, że pani wysiłki spełzły na niczym... Czy pani wie, że ta koperta nie zawiera tajnego dokumentu?