Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/78: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 18:13, 16 maj 2021

Ta strona została przepisana.

Kassyusz.  Byćże to może?
Brutus.  Słuchaj, co chcę mówić.
Mamże ustąpić twym dziecinnym gniewom?
Mam się ulęknąć spojrzeń szalonego?
Kassyusz.  O, Boże, Boże! wszystkoż to znieść muszę?
Brutus.  Wszystko i więcej. Wściekaj się od gniewu,
Aż twoje dumne w piersiach pęknie serce.
Dla niewolników porywczość twą schowaj,
I niechaj sługi twoje drżą przed tobą.
Jażbym miał zważać na twoje wybuchy?
Jak pies się czołgać przed twym złym humorem?
Sam musisz połknąć jad twojego gniewu,
Choćbyś miał pęknąć, bo odtąd, Kassyuszu,
Będziesz przedmiotem żartów mych i śmiechów,
Ilekroć żądło twe osie pokażesz.
Kassyusz.  Do tegoż przyszło!
Brutus.  Lepszy z ciebie żołnierz?
Pokaż to, sprawdź nam twoje samochwalstwo,
Pierwszy radośnie wielkość twą powitam,
Będę się uczył od lepszego wodza.
Kassyusz.  Brutusie, w każdem twem krzywdzisz mnie słowie.
Mówiłem: starszym żołnierzem, nie lepszym;
Czym mówił lepszym?
Brutus.  Mniejsza, jeśliś mówił.
Kassyusz.  Samby mnie Cezar traktować tak nie śmiał.
Brutus.  Lub tybyś raczej nie śmiał go tak kusić.
Kassyusz.  Co? jabym nie śmiał?
Brutus.  Nie.
Kassyusz.  Nie śmiał go kusić?
Brutus.  Za żadne skarby nie śmiałbyś, Kassyuszu.
Kassyusz.  Na miłość moją nie licz nazbyt wiele,
Bom gotów zrobić, czegobym żałował.
Brutus.  Jużeś to zrobił, coś winien żałować.
Dla mnie twe groźby nie mają postrachu,
Bo tak w uczciwość jestem uzbrojony,
Ze nie zwracają mej baczności więcej,
Jak wiatrów świsty. Kiedy cię prosiłem
O trochę złota, prośbę odrzuciłeś.