Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/234: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Seboloidus (dyskusja | edycje) m lit. |
|||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 5: | Linia 5: | ||
{{tab}}— Alboż nie dla niej przyjechałeś tu z miasta, ptaszku? Ale, ale, jakże tam idą szkoły niedzielne? Czyż nie jesteś w niej zakochany? A może przyszła na ciebie już pora udawania skromnisia?<br> |
{{tab}}— Alboż nie dla niej przyjechałeś tu z miasta, ptaszku? Ale, ale, jakże tam idą szkoły niedzielne? Czyż nie jesteś w niej zakochany? A może przyszła na ciebie już pora udawania skromnisia?<br> |
||
{{tab}}— Wiesz, Eugenjuszu, że byłem zawsze otwarty wobec ciebie; mogę cię na Boga zapewnić, że się mylisz.<br> |
{{tab}}— Wiesz, Eugenjuszu, że byłem zawsze otwarty wobec ciebie; mogę cię na Boga zapewnić, że się mylisz.<br> |
||
{{tab}}— Hm! „Na Boga“! Nowy wyraz, — zauważył półgłosem |
{{tab}}— Hm! „Na Boga“! Nowy wyraz, — zauważył półgłosem Bazarow. — Ale pocóż się unosisz. Nie masz potrzeby wypierać się, mnie to wszystko jedno. Romantyk powiedziałby: czuję, że nasze drogi się rozchodzą. A ja mówię poprostu, żeśmy się sobie wzajemnie sprzykrzyli.<br> |
||
{{tab}}— Eugenjuszu!<br> |
{{tab}}— Eugenjuszu!<br> |
||
{{tab}}— Cóż w tem złego, moja duszo? Nie to jedno tylko na świecie się sprzykrzy? A teraz, czyby nie wypadało nam się pożegnać? Jakoś od czasu, gdy tu jestem, czuję się pod psem, jak gdybym do nudności naczytał się listów Gogola do żony gubernatorowej z Kaługi. Szczęście, że nie kazałem wyprzęgać koni.<br> |
{{tab}}— Cóż w tem złego, moja duszo? Nie to jedno tylko na świecie się sprzykrzy? A teraz, czyby nie wypadało nam się pożegnać? Jakoś od czasu, gdy tu jestem, czuję się pod psem, jak gdybym do nudności naczytał się listów Gogola do żony gubernatorowej z Kaługi. Szczęście, że nie kazałem wyprzęgać koni.<br> |